A gdy zabrzmi pieśń wolności, nie zaśniesz nigdy już, w niewiedzy nie będziesz, gdyż wolność serca zajaśnieje nad wszystko inne potęgą swą.
JA Metatron, sługa Twój i przyjaciel, gdyż we mnie całą nadzieję złożyłeś przypomnienia siebie, gdy czas zadzwoni pobudkę.
Według czego miałeś się zbudzić? To proste.
Zszedłeś, aby życie poznawać, a w nim wiele zależności począwszy od poznania tego co wokół ciebie jako rozdzielenia, inności, zagrożenia. Szedłeś i patrzyłeś, najpierw niemrawo, jakby oczy na wpół otwarte, niby widzą, lecz i nie. Dziwne to jest? Raczej nie, gdyż choć oczy posiadałeś mistrzu mój, wi-dzieć nie byłeś w stanie, no niby tak, widziałeś nimi, ślepcem nie byłeś, lecz co rozumiałeś z tego obrazu, który w oczy wbiegał – niewiele. Dlaczego? Tutaj nic znanego ani zrozumianego nie było. Obcy świat niskiej wibracji i relacje, które zupełnie nieznane. Ty niepełny, kobietą lub mężczyzną, patrzysz na ten świat oczyma połowy człowieka, gdyż świadomie wybrałeś sobie tyle, patrzysz i albo sercem poznajesz, albo umysłem. Czujesz lub analizujesz, lecz zanim i do tego doszedłeś, ciemny w niewiedzy byłeś, jakbyś po omacku w ciemności chodził, ale nic złego w tym nie było. Poznać chciałeś wszystko od początku, od niezrozumienia ani siebie, ani innych, ani świata. Nie radziłeś sobie zupełnie, zacząłeś więc przyglądać się światu zwierzęcemu, który choć nie używa logiki zbadał na swój sposób życie, dostosował się i posiadł mądrość, choć tylko w pewnym zakresie.
Patrzysz i kopiujesz, bliższe ci to jest niż cokolwiek innego, powielasz i cieszysz się, trwa to tak długo, aż zaczyna doskwierać i wówczas głową potrząsasz i zaczynasz szukać zrozumienia.
Błędów wiele, tak, tak, próby, błędy, brak wniosków, czasami wpadał taki wniosek, jakby niechcący i jakoś samo przychodziło to co mądrym by można było nazwać, odkrycie, zrozumienie i wiedza się pogłębiała, stopniowo odkrywałeś to co sam stworzyłeś sobie jako tajemnicę, którą za zadanie miałeś w tej przedniej zabawie odkryć.
Płyniesz życiem jako duch, lecz jako świadomość człowiecza kulejesz, potykasz się, złorzeczysz, szukasz, często nieświadomie rozwiązań i no cóż…..posuwasz się do przodu, wzrastasz, sam o tym nie wiedząc.
Patrzysz wokół i widzisz podobnych sobie, oceniasz, wyzwiskami obrzucasz, że ślepi, głupi, niemrawi, sam nie wiesz, że jesteś taki sam. No tak, taki sam. I nie dziw się, bo choć z poziomu Ducha wiedziałeś o zabawie całej, sam ją tworząc przecież, jako człowiek ślepiec, choć oczy otwarte. I trudno było mi czasem patrzeć na Twe poczynania, ale zaraz przypominałem sobie Twoje ostrzeżeniem, abym nie ważył się zbudzić Cię wcześniej niż było umówione.
Ja Metatron – przebudzasz dusz.
Gdy czytasz słowa moje, myślisz o sobie – ja, uznajesz, że do Ciebie się zwracam, a ja mówię do Ciebie, który jesteś każdą ludzką istotą. Nie mówię wy, lecz TY, gdyż jeden jesteś, choć w wielopostaciowości.
Pomyśl. Ja, nie istnieje, nie jesteś oddzielony od innych, owszem tak to wygląda, tylko tak wygląda. Gdy umawialiśmy się dawno temu byłeś Jeden, trudno to ogarnąć? Jeden. Pomyśl, a może odczuj. Ty, z Ciebie ja stworzony i mówisz do mnie:
– Stanę się wieloma, zapomnę, a ty kiedy przyjdzie czas przy-pomnisz mi to, aby zdjął zapomnienie siebie.
I dziś to czynię.
Tak, tak, niewiele z Twych cząstek jest dziś w stanie odebrać moje słowa, lecz nie ważne to jest. Obudzisz się w tych czę-ściach siebie, które gotowe po długiej podróży oczy ze snu iluzji otworzyć, a wówczas i inne części Ciebie zbudzą się, jak ogień popłynie pamięć z serca do serca, które jak motor jest napędzający przypomnienie. Zassie serce w niewiedzy będące to co z serca przebudzonego popłynie, gdyż jednym są i w obrębie jednego wszystko się dzieje, nie dziw się więc temu.
Tak, zaskoczenie może pojawić się mistrzu mój, ale tylko na chwilkę, gdyż zaraz przypomnienie górę weźmie i wiedział już będziesz, żeś w domu, jeśli gotowy jesteś na przebudzenie.
Nie za dużo wiedzy naraz? Odrzucasz ją, czy czujesz?
Mistrzu mój, twórco i panie, Ty szkarłatność serc czystych i niewinnych zarazem, w drodze byłeś podczas której serce krwią splamione i bólu wiele i cierpienia, lecz cóż, czy prawdą to było życia, czy tylko grą, która doprowadzić miała do rozwiązania łamigłówki, która sam stworzyłeś?
Każda mała część, która z Ciebie powstała wiła się i kuliła w rozpaczy cierpiąc męki ogromne, krew na dłoni i nie tylko, ból przeraźliwy i emocje, niekończące się emocje. Trudne to było, lecz tylko wówczas, gdy małe z małym się utożsamiło. Człowiek, tak nazwałeś część siebie, wiele części siebie, gdy patrzył i czuł ze swej małości, a inaczej nie potrafił, wił się w niedoli świata i tak wszystko poważnie traktował, tak niemożliwie poważnie.
Czy mógł inaczej? Nie, bo plan był taki, że nie będzie pamiętał. Założyłeś sobie żyć w prawdzie, nie tej którą jako Duch, Mistrz i Stwórca znałeś, lecz tej, która dla człowieka prawdą była, z jego umysłu i oczu szła. I bolało, a jakże, tylko tak poznać mogłeś całokształt życia na Ziemi, jej rozwój, przyczyny i skutki. To dlatego ból człowieka był Twoim bólem, zawsze prawdziwie odczuwanym, lecz jednocześnie był tylko zabawą, iluzją oddzielenia milionów z jednego Ciebie. Nigdy nie były odrębne, lecz ich życia, droga, odczuwanie, różnorodne, prawdziwe odejścia, powroty, zamyślenia, tragedie.
Szedłeś tak miliony lat, poznając nie tylko świat ludzi, lecz całość istnienia. Jak wiatr niesie liść, czy zapach, tak Ty niosłeś siebie zawsze i we wszystkim.
http://www.epokaserca.pl/instytut/ksiazki/metatron-jam-jest-tworca-zycia