Był raz pewien starzec bardzo zadowolony ze swego życia. Wiele zarobił pieniędzy, majątek w ziemi też miał i synów wielu, no ..i kobiet trochę, nazwijmy to – poznał. Czuł się syty, doglądał swoje, a dawało mu to poczucie spełnionego życia.
I czas przyszedł odejścia.
Dusza z ciała wychodzi i przed tronem Boga staje, /niech tak będzie, w opowieści/.
Odszedł spokojnie, gdyż spełnienie czuł i dobrze wypelnione życie.
I pyta Bóg duszę bogacza:
– Zadowolony jesteś widzę?
– Oj tak, życie przednie, spełnione, bardzo rad jestem z niego.
I tu mogłaby opowieść się skonczyć, gdyby nie to, że nie przez wszystkich zrozumiana być może. Opowiadam, więc dalej.
W świecie starym, Bóg zapytałby starca:
– A coż ze sobą wziąłeś, nic, po cóż więc czas na gromadzenie trawiłeś, a nie na modlitwę?
Lecz ta opowieść inna będzie.
Pyta Bóg:
– Czy dobrze zarządzałeś życiem?
– Tak, starałem się, o żony dbałem, wiele miłości mi dały i ja im, opiekowałem się każdą z nich i w sercu je mam, jak i one mnie, w przyjaźni głębokiej żyliśmy, gdy jedna odchodziła do Ciebie, drugą pod dach przyjmowałem, bo wiele w okolicy samotnych i biednych ich było ,a ja miałem się czym dzielić. Synowie mądrości i troski o swe rodziny nauczeni i o ziemię, bo o tę szczęgólnie dbałem i synów uczyłem, że Ziemia to nasza matka.
I biedaków, zatrudniałem, choć jałmużny nie dawalem, szanowali mnie, tak jak ja ich i pracę, którą wykonywali.
Majątek mnożyłem, gdyż Ciebie wziąłem za Przewodnika i Tobie się oddałem, to Ty myśli podsyłałeś jaką decyzję podjąć . Pamiętałem dobrze cytat z Genezis w którym o tym wspomniałeś i trzymalem się tego. Tylko gdy mężczyzna Boga weźmie do serca swego plon w życiu zbierze. Tak sie stało i dziękuję Ci za tę wiedzę i prowadzenie.
Ludzi mogłem wielu zatrudnić, z biedy wyszli, stali się szczęśliwymi , o rodziny troszczyli się i dzieci w miłości do Ciebie chowali, bo muszę Ci rzec, że i tego ich nauczyłem, kochałem ich jak swych synów.
Gdy patrzę za siebie, coż….trudno mi nawet wdzięczność wyrazić Tobie, za tyle dobra i łask, to dzięki Tobie tylu uszczęśliwić mogłem, nie moja, lecz Twoja Boże to zasługa.
Bóg spojrzał na starca, otworzył szeroko ramiona, przytulił i rzekl:
– Dumny z Ciebie jestem synu, o więcej podobnych Tobie proszę. Pięknie dar życia wykorzystałeś. Czy chcesz zostać ze mną, czy też zejść, aby dalej nieść dobro na Ziemi?
– Zostanę, ale nie długo. bo choć zmęczony mocno nie jestem, chcę plan ułożyć i przemyśleć, co mógłbym tym pięknym duszom na Ziemi w darze od Ciebie dać jeszcze.
I to koniec opowieści.
Puenta, jaka spytasz?
Prosta.
Żyj calym sobą, twórz i pomnażaj, innych tego ucz, a wszystko niech Bóg prowadzi.
Powodzenia – rzekł Duch.