– Zbyt proste? – zapytał młody.
– Jest tak proste i oczywiste, jak słońce na naszym niebie. Ono jest.
Zamyślił się uczeń, jego umysł krążył szukał argumentów, porównań, dróg, komplikując prostotę mistrzowskiej tezy.
A mistrz milczał, a właściwie Żył, odczuwając całym sobą prostotę BYTU.
– Mistrzu, jeśli życie jest takie proste, dlaczego nasz świat tego nie pojął?
– Drogi są dwie – uznać lub udowodnić, pierwsza jest krótka, nie daje jednak pewności odczucia, druga dłuższa, wymaga wysiłku, jednak…..przynosi w efekcie pełnię zrozumienia. Wybierając tę drugą – kiedy stajesz wreszcie na jej końcu spostrzegasz, żeś jest i na początku, dlatego mówię, że życie jest proste – koniec jest zarazem początkiem.
Przysłuchuje się uczeń i zadaje następne pytanie, bardzo dla niego ważne.
– To może wybiorę tę pierwszą drogę, będzie szybciej?
Uśmiechnął się mistrz.:
– Jeśli jest taka Twoja wola, tak się stanie.
Minęły lata, mistrz nadal żył w swej pustelni i spotykał się z uczniami.
Pewnego dnia do jego chatki zapukał wędrowiec.
-Witaj mistrzu, czy mogę wejść?
-Ależ tak odrzekł nauczyciel,- proszę, rozgość się.
Wędrowiec napił się świeżej wody i opowiedział swoją historię. Był kiedyś, dawno temu uczniem mistrza, wspomniał o rozmowie, podczas której dokonał wyboru krótszej drogi i dalsze swoje losy, gdy wędrował nie wiedzieć za czym i dlaczego.
– Szedłem, szedłem, szedłem, mijały dni, miesiące, lata i choć droga miała być krótka, tak przecież wybrałem……dłużyła się niemiłosiernie. Wróciłem do Ciebie mistrzu, gdyż nie znalazłem prostoty życia. Dlaczego?
– Za czym szedłeś, czego szukałeś, jaki był cel Twej podróży – dopytuje mistrz.
– Zrozumieć prostotę życia, idąc krótszą drogą, wybierając uznanie. Poszedłem przed siebie – mając w sobie – „uznaję prostotę życia”, szedłem lecz wcale proste nie było, dróg pełno krętych, dziwnych ludzi, groźnych zwierząt, nie znalazłem, czas zmarnowałem, wróciłem.
– Mistrz kochał swych uczniów, byli jak dzieci. Gdy wybierali odejście, pozwalał, wiedząc, że kiedyś wrócą, lecz muszą sami do tego dojść, dorosnąć, zrozumieć. Muszą być gotowi, by usiąść w skupieniu i posłuchać nauki mistrza o tym, CZYM JEST ŻYCIE. Podczas wykładów ukazywał im prostotę każdego ludzkiego doświadczenia, rozwiązywał każdy niezrozumiały problem, a kiedy kończył się czas nauki – stawali się jednocześnie końcem i początkiem.
– Tak, rzekł mistrz, widzę, żeś gotów stać się moim uczniem i czas nie ma już dla Ciebie znaczenia, jedynie poznanie, prawdziwe poznanie SIEBIE.
Gdy zakończył się czas nauki, uczeń pożegnał swego mistrza i nigdy już nie powrócił. Teraz to on stał się mistrzem dla innych, którzy jak dzieci jeszcze byli, lecz kochał ich, tak jak czynił to jego mistrz, gdyż STAŁ SIĘ.