Ważne mi jest, aby dźwięk, jego wibracja trafiła w sedno tego, co w tym momencie potrzebujesz. To jest widoczne, to jest wyczuwalne. Nie można mechanicznie tworzyć dźwięków, z myślą, że one z Tobą coś tam (dobrego) zrobią. Tworzenie takiego dźwięku, to alchemia. Przy tworzeniu tych dźwięków bardziej istotne jest ich widzenie, zmysł, który pozwala nam w momencie tworzenia dźwięku widzieć, co one robią z leżącym w medytacji człowiekiem.
Kto tego nie widzi, podobnie jak w masażu misami tybetańskimi, ten uderza mniej lub bardziej uważnie metalowe tybetańskie misy. Samo to jednak jest jeszcze bardzo, bardzo daleko od istoty tego, co znaczy prowadzić dźwiękiem w medytacji, czy to na monokordzie czy też przy użyciu mis.
Kto chce prowadzić, ten sam musiał być już prowadzony, i to wielokrotnie, wielokrotnie, aby wejść w tajemnice tego, co może z nami, z naszym ciałem, z naszą energią, zrobić dźwięk, wibracja wytworzona przez struny monochordu czy przez dźwięk tybetańskich mis.
Z tego co jest mi znane, to na polskiej scenie duchowości zbyt mało robiono głębszych przemyśleń odnośnie różnicy miedzy postawą pionowa a leżącą w medytacji. Energetyczne i anatomiczne uwarunkowania naszej istoty są tu istotne, co się z nami „dzieje”, jak na nas to wpływa, gdy siedzimy, czy też leżymy w medytacji. Obie pozycje maja swoje uzasadnienie, a zależności, na co chcemy położyć punkt ciężkości w ćwiczeniu.
A ja tak czasami „gram” sobie godzinami dla siebie .
Tutaj w ośrodku Mieszka i Jagienki na Przełęczy Tąpadła.
Jacek M.Kwiatkowski – spiritual healing, terapia integralna
kontemplacja i spiritual counseling , masaż misami tybetańskimi, rytuały i ceremonie świąteczne