Archiwum miesiąca: styczeń 2014

13 wpisów

on1

DLACZEGO BUDDA URODZIŁ SIĘ W BOGACTWIE A JEZUS W BIEDZIE?

 

on1

Jesteśmy jednym ciałem podzielonym na wiele osobowości, jak woda ze szklanki, która rozlała się na miliardy kropelek. Staliśmy się wieloma z jednego, aby przejść długą drogę poznania świata w pewnej czaso – przestrzeni. 
JA- świadomość, nie małe ja – osobowość, zechciałam przybrać różne formy od minerałów do ludzkiej postaci, aby użytkować i poznawać poprzez bycie tutaj i doświadczanie. Nie dzieje się to dla doświadczania, lecz poprzez doświadczenie dla ewolucji . Poznać i iść dalej poznawać, wciąż w ruchu, wzrastać, jak spirala wciąż w górę i w górę.
Moglibyśmy zobrazować to w prosty sposób.
Drabina – schodzimy z najwyższego szczebla na sam dół szybciutko, aby później z samego dołu przystawać na każdym szczeblu i po poznaniu go wchodzić wyżej, aż wejdziemy na sam szczyt.
Tak trwa ewolucja – z własnego wyboru, z radości poznawania i wzrastania.
Staliśmy się człowiekiem. Aby ułatwić sobie poznanie tego świata i dać impuls przyspieszający ewolucję przysyłamy sobie Nauczycieli. Niosą oni informacje, które, jeśli je zrozumiemy, dają nam szansę wejścia na wyższy szczebel drabiny.
I po to przyszli Budda Siddhartha Gotama z rodu Śakjów i Jezus Chrystus syn. Józefa, ale i Muhammad ibn Abd Allah ibn Abd al-Muttalib, czyli Budda, Jezus, Mahomet.
Każdy z nich przyszedł aby przynieść podpowiedź nad czym pracować, aby wejść wyższej, na następny szczebel drabiny świadomości.
Budda – podpowiada jak pracować z umysłem.
To pierwsza praca w naszej transformacji. 
Urodził się w bogactwie, książę, gdyż UMYSŁ w starym świecie był w bogactwie wzorców i miał władzę.
Budda żył w świecie schematów jak i stary umysł, nie znał nic innego jak i nasz umysł.
I dalej zaczyna się podpowiedź – jak mamy pracować z naszym UMYSŁEM.
Pewnego dnia wyszedł z tego w czym żył i odszedł w świat zupełnie inny – pustelniczy, żebraczy, skrajne przeciwieństwo, szukał, przyłączył do ascetów, umartwiał się. Zrozumiał jednak, że nie jest to właściwa droga.
Legenda mówi też, że któregoś dnia Budda usłyszał, jak muzyk poucza swojego ucznia: „jeśli napniesz strunę zbyt mocno – pęknie, jeśli za słabo – nie wyda żadnego dźwięku”. Wówczas pojął, że zbyt skrajnie ascetyczne techniki medytacyjne nie prowadzą do celu i zaczął normalnie odżywiać się oraz dbać o swoje zdrowie.
Porzucił dotychczasowe życie i zajął się medytacją. W ciszy, którą wówczas uzyskał – otrzymał wgląd w swoje wcześniejsze wcielenia. Następnie zaczął zadawać pytania egzystencjalne -, np. o przyczynę cierpienia i otrzymywał odpowiedzi, gdyż w jego umyśle była – CISZA. 
Gdy nie ma „paplaniny” wewnętrznej z łatwością łączymy się z Wyższą Mądrością – słyszymy Jej GŁOS.
Budda – osiągnął mistrzostwo w pracy z umysłem i pokazał nam co należy zrobić.
Umysł trzeciego wymiaru, świata dualności, to książę. Nie król gdyż ten tytuł do Ducha należy, który i tak tworzy wszystko według wyższego planu. 
On zarządza w tym świecie, jest bogaty we wzorce, programy. Naszym zadaniem dzisiaj jest zdjąć go z tej pozycji. 
Budda przyjął drogę środka, zamiast być w pałacu lub całkowitej ascezie, żył prostym życie, jadł, mył się. 
Wybierzmy więc drogę środka – ani zbyt dominujący umysł, ani całkowity jego brak. Używajmy go, lecz do celów, które sami świadomie wyznaczymy.
Budda usiadł pod drzewem i medytował, zadawał w ciszy pytania i otrzymywał odpowiedzi.
Nasz umysł poprzez koncentrację i inne proste praktyki mamy doprowadzić do stanu medytacyjnego. Najpierw możemy siadać w medytacji, ale później nasze życie powinno stać się ciągłą medytacją, czyli stanem świadomego, wyciszonego umysłu.
Budda nie wrócił do pałacu, głosił swą prawdę, ale nadal ewoluował, świadczą o tym jego prace.
Reasumując:
1. zdejmujemy umysł z pozycji dominującej, 
2. poprzez medytacje i koncentrację pracujemy nad wewnętrzna ciszą
3. praktykujemy ciszę wewnętrzną w której pojawiają się nasze wcielenia, wzorce, uwalniamy go od wzorców starego programu dualności
4. zadajemy pytania i otrzymujemy odpowiedzi od Wyższej Mądrości

Tę drogę wskazał nam Budda. Uznajemy go za człowieka, oświeconego, ale człowieka, ale może warto spojrzeć inaczej – był lub jest cząstką Ducha, która poprzez swoje życie dała nam informacje – dotyczącą przemiany. Nie jego mamy hołubić, z pewnością śmieje się z tego, ale zrozumieć i przyjąć, jego przesłanie. To jest cel Ducha. Ale nie koniec przemiany, gdyż są w nas dwie siły UMYSŁ I SERCE. 

321542_2637242735233_1380445550_33149855_413130366_n


A teraz Jezus.
Jezus przynosi nam informację jak pracować z sercem.
Urodził się w biedzie, gdyż serce starego świata, jest biedą. Żyje w niewoli wzorców mentalnych i emocjonalnych.
Prawdziwe, miłujące serce jest przepędzane, gdyż dominacja programu umysłu nie dopuszcza go do życia.
Narodzinom Jezusa towarzyszy kometa, gwiazda betlejemska i trzej królowie składający dary. To samo dotyczy każdego z nas. Nasze serca rodzą się jako wyjątkowe i mają w sobie ogromny potencjał.
Złoto zostaje oczyszczone przez ogień. Nie można z nim niczego zmieszać. Blask złota wskazuje na złoty blask naszej duszy. Nie jesteśmy tylko ludźmi ziemi, lecz także ludźmi nieba. Nasza dusza odbija złoty blask Boga – najwyższej wibracji.
W wielu kulturach kadzidła używa się jako przyjemnego środka zapachowego. Snujące się do nieba kadzidło jest obrazem naszej modlitwy, która wznosi nas do Boga. Obrazem naszej tęsknoty, wykraczającej poza codzienność. Nasza tęsknota tak jak kadzidło unosi się do nieba. Nie pozwala uwięzić się tu na ziemi. Posiada lekkość kadzidła. Przenika także przez wszystkie zamknięte drzwi. Otwiera ona nasze serce i poszerza je. Kadzidło pięknie pachnie. Napełnia nasze życie tajemniczym zapachem, boskim aromatem. 
Mirra była dla starożytnych rajskim zielem. Wskazuje na stan Raju, za którym wszyscy tęsknimy. Mirra jest jednocześnie środkiem uzdrawiającym, leczącym nasze rany. 

Jezus żyje jako dziecko z innymi, a tradycyjnej rodzinie, ale nie poprzestaje na tym.
Tak nasze serce, gdziekolwiek się narodzi, powinno wzrosnąć poza zastany stan.
Jezus uczy się, nie jest to ukazane w Biblii. Ale jest ważny moment 40 dni odosobnienia. 
Nasze serce, aby zmieniło stare programy niedoli, bólu, cierpiętnictwa potrzebuje okresu wyciszenia, oderwania się od starych programów. W praktyce możemy ćwiczyć t w prosty sposób. Cokolwiek pojawia się na naszej drodze ze starego świata – przestajemy uznawać za prawdę. Jak w kuszeniu Jezusa. Będą pojawiać się rożne doświadczenia, sytuacje, ale my MAJĄC JUŻ CZYSTY UMYSŁ – oddalimy to od siebie. Nie chodzi o walkę z tym co przychodzi, lecz odsunięcie tego z odczuwania w sercu. TO MY DECYDUJEMY – możemy trwać lub odsunąć to co się pojawia. Gdy umysł jest jeszcze w starym świecie trudno nam to czynić, gdyż nawykowo działamy, nie jesteśmy obserwatorem, jeśli natomiast jesteśmy w ciszy potrafimy poradzić sobie z wewnętrznymi naszymi „demonami” – wzorcami emocjonalnymi.
Jezus poddał się temu co było zapisane w księgach, czyli każdy z nas powinien przyjąć doświadczenie, które przychodzi. Nie chodzi o to, aby w nim tkwić, lecz przyjąć, przemyśleć, wyciągnąć wnioski, iść dalej. 
Jak poradzić sobie z doświadczeniem pokazał nam Jezus, swoją drogą krzyżową i śmiercią na Golgocie.
Nie chodzi tutaj, jak w przypadku Buddy o czczenie człowieka, hołubienie cierpienia, lecz ZROZUMIENIE PRZESŁANIA jakie przynosili.
Jak pracować z sercem.
1. Uznać, że wszystko zostało zapisane przed naszymi narodzinami. O tym mówi Jezus, niech wypełni się co zostało zapisane.
2. Poddać się doświadczeniom, a nie uciekać przed nimi. Gdy żołnierze przyszli aresztować Jezusa Piotr chciał Go obronić, wówczas Jezus powiedział – czyż nie miałbym wypić kielicha, który podał mi mój ojciec?
3. Uznać, że sami wybraliśmy swego nauczyciela/ oprawcę/, jak Jezus wybrał Judasza.
4. Gdy stajemy w danym doświadczeniu – nie szukać winnych, nie bronić się. Jezus gdy stanął przed sądem, nie broił się, ani nie oskarżał.
5. Uznać, że ten, który stanął przed nami otrzymał władzę od Boga, czyli, sami go zamówiliśmy, aby przepracować swoją lekcję. Jezus powiedział do sędziego – gdyby mój Ojciec nie dał ci tej władzy, nie miałbyś jej nade mną. Nie musimy o tym mówić, jednak powinniśmy to pamiętać.
6. Mamy wziąć swój krzyż i iść z nim na miejsce śmierci. Krzyż jest symbolem wzorca, z którym zmagamy się w danej chwili . On jest nasz, weźmy go i nieśmy, aż umrzemy na naszej wewnętrznej golgocie, w dotychczasowym wzorcu.
7. Golgota, to miejsce ostatecznej rozgrywki, czyli śmierci naszego wzorca, który przyciągnął doświadczenie i nauczyciela. Na golgocie są trzy krzyże po lewej – nasza lewa półkula, po prawej prawa półkula, a po środku nasze serce.
Ten z lewej – złoczyńca, logiczny umysł, w momencie zaistnienia doświadczenia jeszcze jest ze starego świata – mówi: udowodnij mi, żąda dowodów. Oznacza to, że w momencie gdy musimy zmierzyć się z tym co dzieje się w nas podczas konfrontacji z danym wzorcem pojawiają się dwie siły logika, opierającą się na starych zasadach życia i ta nie chce ustąpić, i intuicja, która gotowa jest zwierzyć i to ona mówi do Jezusa – wierzę, że jesteś królem. Czyli należy uznać, że serce jest prawdziwą miłością, a miłość prawdziwym królem. 
A Jezus odpowiedział – Już dziś jesteś ze mną w raju. I to jest ten moment, w który poczujemy prawdziwą wolność.
8. Chwilę później Jezus zmarł jako człowiek, aby narodził się już wiecznym. Tak i my po dokonaniu wyboru miłości, czystego serca umieramy w naszej dotychczasowej postaci, i rodzimy już jako wieczny Duch.

Nie dzieje się to jednorazowo, lecz w każdej napotkanej sytuacji, doświadczeniu. To droga wskazana przez Jezusa, jak pracować z wzorcami serca.
Wzorców mamy wiele i ujawniają się one podczas relacji w innymi, którzy przychodzą jako nauczyciele. To piękna praca i prosta, choć wymaga odwagi.

Każde słowo Buddy czy Jezusa powinniśmy medytować gdyż głębia ich przekazu jest niezwykła. 
Duch prowadzi nas nie po to, abyśmy rozdzielili nauki WIELKICH NAUCZYCIELI, lecz połączyli je w jedność, zrozumieli. Gdy patrzymy ludzkim umysłem – widzimy różnice i trwamy w walce, które nauka lepsza, czyja religia wartościowsza. Z poziomu JEDNEGO OKA I WYŻSZEJ MĄDROŚCI – wszystko jest jednym i w tym JEDNYM spełnia swoja, przeznaczoną mu rolę.
Od nas więc zależy jak spojrzymy na ŻYCIE, jeszcze jako dzieci czy już dorośli.
To samo dotyczmy islamu, nauki Mahometa – jakby chciał rzec: Masz już wszystko, jak pracować z umysłem jak z sercem, teraz bierz się do pracy.

To co zrobiono z naukami NAUCZYCIELI, to inna sprawa, niewielu było gotowych je w pełni zrozumieć, gdyż CZAS JESZCZE NIE BYŁ WŁAŚCIWY. I nie jest to kwestia zła lecz dzieciństwa, które teraz się dla nas kończy.
Choć ten tekst jest przydługi, nie oddaje oczywiście w pełni przesłań Nauczycieli lecz ich skróconą formę. 
Jeśli kogoś interesuje taka praca, poznawanie przesłań, zgłębianie własnej mądrości zapraszam na spotkania, warsztaty, od stycznia na skypie 4 godzinne rozmowy.

krishna-christ


1524874_10201384546758938_328564159_n

NIE ZATRZYMUJ TRANSFORMACJI

Nie dawałam już rady, bardzo trudne partnerstwo w którym pojawiły się wszelkie możliwe wzorce kobiet i mężczyzn …a ja miał to wszystko odczuć, zrozumieć w ludzkiej przestrzeni, energetycznie i duchowo i rozwiązać w przestrzeni świadomości oraz znaleźć narzędzia, aby podpowiedzieć innym – jak to zrobić – taki badacz, eksperymentator. Kiedy przechodziłam wcześniej wiele innych tematów sama, było bardzo trudno, ale tu był jeszcze drugi człowiek, którego kochałam, czasami było to nie do udźwignięcia. Nikt, prócz nas nie rozumiał o co w tym chodzi, a i my często mieliśmy trudność ze zrozumieniem. Gdy pojawiał się wzorzec, spadałam na samo dno niezrozumienia, aby poprzez odczucie bólu i całości doświadczenia- POZNAĆ temat.
Cały czas byliśmy prowadzeni. Z początku myśleliśmy, że chodzi tylko o związek partnerski, tzn, ja tak myślałam, bo partner miał jeszcze inne cele, ale …zaczęło się. Poznałam nie tylko stronę kobiecych wzorców ale i męskich i kiedyś np. wyrósł mi energetyczny penis i zobaczyła oraz poczułam na sobie czym jest męska żądza, jak to wygląda energetycznie, co dzieje się w ciele mężczyzny, dlaczego się dzieje, jak sobie z tym poradzić, czym wówczas jest dla mężczyzny kobieta itd. Były to tak trudne świadomościowo, emocjonalnie i energetycznie doświadczenia, że w pewnym momencie zawołałam DOŚĆ. Nie byłam w stanie dłużej tego ciągnąć.


Była niedziela. Byłam ogromnie zmęczona, wybieraliśmy się na mszę do cerkwi, gdyż kilka nocy wcześniej partner miał ciekawy sen dotyczący transformacji. We śnie pojawiła się nazwa wsi i tam mieliśmy jechać. Znów coś miedzy nami się wydarzyło i wówczas z całych sił zawołałam- DOSYĆ i podniosłam w górę dłoń ze szczególnym uwzględnieniem środkowego wyprostowanego palca / każdy zna ten gest/.
Poczułam ulgę, nareszcie …to się skończy, wypowiedziałam i pokazałam „GÓRZE” swoją decyzję. Nie chcę już takiej pracy, lecz zwyczajnej miłości, czułości, spokoju i ciszy, zwyczjnego ludzkiego życia.
Pojechaliśmy. Wieś nazywa się Milejczyce. Po mszy w małej, przytulnej cerkwi, już w samochodzie, partner odebrał telefon, rozmawiał z kimś, jednocześnie zapytał mnie – gdzie teraz jedziemy. Wskazałam kierunek, bez zastanowienia, intuicyjnie. Po kilku minutach znaleźliśmy się przed…….cmentarzem. Było okolony drzewami, to był piękny letni dzień. Wyszliśmy z samochodu. Czułam, że chcę tam wejść. Było tam wiele grobów w równych szeregach.


Podeszłam do pierwszego i zaczęłam płakać. Czytałam napisy nagrobne i płakałam. Miałam uzdrowiony program – śmierć i nie o to tutaj chodziło. Nie wiedziałam co się dzieje, to było silniejsze ode mnie. Łzy lały się „ciurkiem” płacz nasilał tak bardzo, że kiedy kończyłam „obchód” cmentarza nie mogłam patrzeć na oczy, były zapuchnięte, prawie nic nie widziałam. 
To był cmentarz młodych, rosyjskich żołnierzy ok 500 osób. Chłopcy chyba od 17 do 30 roku życia, w większości bardzo młodzi, o ile dobrze pamiętam. Przy każdym grobie czułam ich lęk przed śmiercią, ból ich ran, żal, że tak kończy się ich młode, dopiero zaczęte życie. Pomyślałam – być może byłam pielęgniarką i oni umierali w moich ramionach? Było w tym wszystkim tak wiele bólu, rozpaczy, strachu, żalu, że nie mogłam tego unieść.


W pewnej chwili partner zapytał: – Widzisz, co stoi na środku cmentarza?
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.
Tam stał pomnik / poniżej jego zdjęcie/, pomnik dłoni. Podobny gest do tego, jaki pokazałam „GÓRZE” przed naszym wyjazdem z domu.


O co chodzi, dlaczego, co mam zrozumieć – zadawałam sobie pytania. I przyszło zaraz zrozumienie.
Jesteś zmęczona? Powiedziałaś dość? Nie masz siły? Jaki jest sens twojej pracy? Pracujesz dla siebie? Gdyby tak było, mogłabyś powiedzieć – dość, ale tak nie jest. 
Pracujesz dla wolności, dla nowego czasu, dlatego, aby młodzi chłopcy nie umierali w bezsensownej wojnie polityków, aby nie cierpieli z powodu ran, aby nie zamykali w żalu życia, gdy ono otwiera się dopiero. 


Zaprowadzono mnie na ten cmentarz, abym nie upadała pod ciężarem swej pracy, lecz odważnie wzięła co mi należne i szła z dumnie podniesioną głową, poznawała i transformowała, poznawała i transformowała.


Zrozumiałam wówczas ważną rzecz – nikt z nas nie pracuje dla siebie, dla własnego oczyszczenia, lecz po to, aby rozwiązać PROGRAMY CYWILIZACJI tego świata, pracujemy dla ogółu, dla DUCHA, który ma już inny plan – stworzenie NOWEGO , następnego etapu. Duch może robić to tutaj tylko poprzez nas. Gdy odrzucamy naszą transformację, zamykamy NOWE. Możemy czasami być zmęczeni, słabnąć, ale zdajmy sobie sprawę, że jesteśmy budowniczymi i tylko poprzez nas możemy podnieść wibracje globalnej świadomości tworząc najpierw swoją czystość, a następnie światło wokół, przekazując innym swoją już wolność. To cicha rewolucja.


Ból, który poczułam na tamtym cmentarzu, ból tych młodych chłopców, był tak ogromny, że nigdy już nie powiedziałam dość. Pragnę, nie dla siebie, ale dla nas wszystkich RADOŚCI, POKOJU, MIŁOŚCI, WSPÓŁJEDNOŚCI, HARMONII.


Przede mną było jeszcze wiele pracy, płakałam nie raz, cierpiałam nie raz. Kiedyś myślałam, że biorę na siebie wzorce nie swoje, nie byłam przecież mężczyzną, nie musiałam poznawać gwałtu, przemocy, agresji, gejowskiej miłości, żądzy, manipulacji, lekceważenia, słabości, itd., nie byłam też prostytutką, kobietą przy drodze, kobietą bez własnej wartości, proszącą o miłość, itd……a jednak te tematy przychodziły do pracy w tamtym związku, a poza nim tysiące innych, nie mniej trudnych. 


W pewnym momencie zrozumiałam, że jednak JESTEM TYM WSZYSTKIM, gdyż jestem i Adamem i Ewą i wszystkim co od nich pochodzi. I tym jest każdy z nas.


Mój związek przestał istnieć, partner odszedł, gdy wydarzyło się wszystko co miałam dostać do pracy, nie liczyła się moja miłość do człowieka, gdyż nie o nią tutaj chodziło. Miałam poznać jeszcze porzucenie i on mi to dostarczył. Sam poszedł pracować dalej z innymi ludźmi, z innymi swoimi wzorcami, których we wspólnym czasie nie chciał poznawać. Moja miłość i wdzięczność jest nadal, ale już inaczej, jak Duch do Ducha, w ogromnej radości za wspólny czas i możliwości.


Nie zawsze nasze związki stworzą trwałe partnerstwo, choć potencjał istnieje. Często są etapami, w których dzieje się to co zostało zaplanowane zanim się narodziliśmy. Jeśli więc przeżyliśmy trudny związek, który nie ewoluował, rozpadł się, uznajmy, że czas wspólnej pracy zakończył się i nie bójmy otworzyć serca na nowe relacje, nową miłość, GDYŻ – przed nami nauka tworzenia cudownych związków, gdzie będziemy mogli wspólnie, oboje świadomi, radośnie tworzyć nowe.

 


Otwierajmy się również na życie, gdyż tylko poprzez nie możemy poznać siebie, swoje wnętrze i je posprzątać, a dzięki temu stworzyć NOWY ŚWIAT.  Nie zamykajmy ewolucji. Ona i tak dokonywać się będzie globalnie, a ten, który będzie stawiał jej opór albo odejdzie stąd, albo będzie doświadczał bólu swego oporu.

Ta dłoń – woła o pomoc do nieba i każdy nas może stać się NIEBEM.


1524874_10201384546758938_328564159_n

30 STYCZNIA 2014

KOCHANI – są już dalsze terminy zajęć na UNIWERSYTECIE WIRTULANYM 
Najbliższe zajęcia – TEMAT: WZORCE Jak poznać swoje wzorce i jak je rozwiązywać – w dn.II grupa 2 lutego.

III grupa, która dopiero zaczyna KARMA RODOWA 9.02. 
WZORCE – jak poznać wzorce i je rozwiązać 23.02

http://www.epokaserca.pl/instytut/virtual-university/zajecia

Szum wielki
zbliża się niewiadoma
zaklęta w przeszłości tajemnica
oddrzwia swoje otwiera
aby spragnionych napoić
cisza
wynika z tego
kto usta swe gotów jest
w źródle zatopić.

27 STYCZNIA 2014

KOCHANI – przykład ciekawego procesu energetycznego

http://www.epokaserca.pl/instytut/oferta/uzdrawianie-translacyjne?showall=&start=8

http://www.epokaserca.pl/instytut/ksiazki/o-ksiazkach

 Nie ma już miejsca w I i II grupie na Uniwersytecie Wirtulanym. W terminach podanych na stronie  uczestniczą tylko osoby, które zapisały się na pierwsze zajęcia. Proszę nie pytajcie Kochani o te terminy. Można zapisywać się do III grupy – pierwsze zajęcia – KARMA RODOWA 9 lutego.

http://www.epokaserca.pl/instytut/virtual-university/zajecia

…………


Tam, gdzie cień zamieszkał
tam i światło jest
zbudzone ze snu głębokiego
drzemiące pozornie
jak dzwon prawdy
rozkwita
brzmieniem krystalicznej ciszy
w której – wiem
nic już nie znaczy
zrozumienie nie budzi zaskoczenia
a JAM JEST
naturą się staje ponownie 
Istnienia.

21 STYCZNIA 2014

 

Jak drzewo
konary ku słońcu wznosi
tak człowiek
serce ku milości
nieustannie
powoli
z nasiona nieświadomości duszy
powoli
idzie drogą poznania siebie
i życia
tutaj 
zawsze w teraz
od tysięcy lat
wspina się
rozkłada swe ramiona serca
powoli
waha się, kuli
w historii doświadczeń
jak drzewo młode na wietrze
lecz wspina się 
serce duszy młodej
dojrzewa powoli
aby gdy czas przyjdzie dojrzałości
wzmocnione tym, co poznało
zahartowane w wichrach życia
sercem stać się miłujacym
wielbiącym życie.

Elen Elijah

 

 

 

 

20 STYCZNIA 2014

 

Rodzice jego wcześnie zmarli, nie znał czułości, ani miłości. Dziadkowie, którzy opiekowali się nim nie szczędzili mu kuksańców i obelg. Mieli trudne życie, bieda, a tu jeszcze na stare lata jedna gęba do wyżywienia. Trwali w swej egzystencji, powielając ludzkie zachowania – narzekali, ubolewali, krytykowali, wciąż niezadowoleni. I nic w tym dziwnego – Boga nie odnaleźli, ani Go nie szukali.
Był bardzo młody, gdy odszedł od nich. Rozpoczął własne życie. Ponieważ nie znał miłości i sam był źle traktowany – pragnął dawać dobro i znaleźć dzięki temu miłość. Starał się, pracował, pomagał, wspierał, ludzie czasami odpłacali uśmiechem i dobrym słowem, lecz on czuł, że to wciąż za mało. Tak, wdzięczny był i za te małe chwile, w których czuł bliskość ludzi, ale wciąż było to za mało.

Mistrz – lubił te chwile, gdy podczas jego opowieści uczniowie siedzieli w ciszy, ze wzrokiem utkwionym w dal, skupieni, rozważali mądrość, którą im przekazywał.

Mężczyzna szukał swego miejsca w życiu, wędrował. Któregoś dnia przybył do małej wioski i właśnie tam postanowił się osiedlić. Było to piękne miejsce, wysoko w górach. Poznał młodą kobietę, ożenił się, przychodziły na świat dzieci. Starał się być dobrym człowiekiem, mężem, ojcem. Był usłużny, jakże często zapominał o sobie, żeby tylko inni mogli być szczęśliwi. Ulegał kaprysom żony, która wciąż czegoś oczekiwała, pracował ponad siły, aby zaspokoić jej potrzeby, pomimo to ona wciąż chodziła zła, nadąsana, pełna pretensji. Tak samo było z dziećmi – usługiwał im i uczył ich tego samego, aby wobec innych ludzi służyli, gdyż wówczas będą szanowani, uznawani za dobrych, chwaleni. Wszystko czego pragnął to miłość bliskich i choć trochę wdzięczności za to co robi. Było jednak coraz gorzej. 
Im bardziej on był skromy, pełen pokory i służby tym bardziej jego rodzina „deptała” jego wartość. Tak myślał. Starał się więc jeszcze bardziej. Całkowicie zatracił swą indywidualność i swe potrzeby, oddając się innym. Mijały lata, jego rodzina coraz bardziej „górowała” wyrażając swoje niezadowolenie, oczekiwania, żądania.
A on był coraz bardziej samotny, zmęczony, cichy, bolejący. Nie rozumiał dlaczego dzieje się to wszystko. Pragnął miłości i uznania, wdzięczności, a oni ……tak bardzo się starał, pyłek spod nóg uprzątał, we wszystkim wyręczał i dobry był przecież . Dlaczego – wciąż zadawał sobie to pytanie, nie mógł jednak znaleźć odpowiedzi. Myślał, że kiedyś zrozumieją, otworzą serca, oczy i okażą mu szacunek, wdzięczność, miłość.
Lata mijały, mężczyzna zestarzał się i nie mógł już „obiegać” swej rodziny. Chorował, był coraz słabszy, a oni wciąż tacy zimni. Pewnego dnia wyrzucono go z domu. Nie był już potrzebny, nie mógł spełniać oczekiwań. 
Odszedł, cóż mógł zrobić. W jego sercu rosła ogromny ciężar goryczy, żalu, cierpienia. 
– Dlaczego byli tacy okrutni, przecież robił co mógł, aby byli szczęśliwi, a chciał tylko trochę uznania, wdzięczności, miłości – szedł i wciąż zadawał sobie to pytanie. 
Ból w nim narastał, chciał umrzeć, lecz nadal żył i szedł przed siebie, a w nim rozpacz czarna wypełniała każdą komórkę ciała. 
Zawędrował nad ocean. Właściwie nogi same go niosły, nie wiedzieć dokąd i dlaczego.
I tam go spotkałem.
Usiadł nad brzegiem wody i wpatrywał się nie widząc jednak niczego, był jak ślepiec. Przechodziłem obok. Widzę biedaczysko siedzi samotne, a wokół wiruje ból, żałość, smutek. Życie jego kończy się – widzę, podejdę, może dam mu chwilę rozmowy, rozjaśnię te ciemność, w której lepiej, aby nie odchodził. Poczułem, że ten dobry człowiek ma ogromne niezrozumienie życia, nie warto, aby odszedł
w samotności i poczuciu porażki.
Usiadłem obok, najpierw nie widział mnie, nie poczuł nawet, tak bardzo zagłębiony był w swój dramat.
Delikatnie szturchnąłem jego ramieniem, a on ślepym wzrokiem spojrzał na mnie.
– Dobry człowieku, widzę, że serce Twoje piękne jest, ogromne, chętne by służyć innym?
To go zbudziło. Wiedziałem jak przemówić, aby wybić go z letargu.
Ocknął się, spojrzał i zapłakał.
Nie słyszał takich słów przez całe swoje życie. Płakał długo, szlochał, a ja otuliłem go swym ramieniem.
Trwało to trochę, aż łzy obeschły, a on zapytał.
– Kim jesteś?
Dałem mu odpowiedz, a on rzekł:
– Niebo mi Ciebie zesłało. 
I opowiedział mi swoje życie, choć nie musiał, wiedziałem przecież wszystko.
Gdy skończył opowieść zapytałem.
– Nie wiesz dlaczego? Dręczysz się tym jednym pytaniem, a ono nie jest najważniejsze?
– Jakie więc powinienem zadać mistrzu?
– Jak żyć powinienem – i opowiedziałem mu inną historię jego życia. Zacząłem od początku, tłumacząc przyczyny dla których dusza jego wybrała to życie, doświadczenie straty rodziców, wychowanie przez dziadków i życie dorosłe ojca i męża. Ukazałem mu jakie miał pojąć nauki.
Z każdym słowem mężczyzna stawał się jaśniejszy, jakby cały cień przeszłości przemieniał się w światło.
– I co, i co, mistrz mu rzekł? – niecierpliwi się uczniowie.
– W każdej sytuacji miał nauczyć się jednego – miłości do siebie.
– Czym jest ona mistrzu? – pośpiesznie pytają uczniowie

Mistrz zaśmiał się.
– O to samo i on zapytał.

– Całe życie przeżyłem i nigdy do głowy mi nie przyszło zadać sobie tego pytania. Szukałem miłości u innych, chciałem na nią zapracować, zasłużyć, lecz nigdy nie pomyślałem, że mógłbym ją sam zdobyć, że mógłbym pokochać siebie. Mistrzu – ożywił się starzec, ¬- czym jest miłość o której mówisz?

– Miłość do siebie to cicha wdzięczność za tę chwilę, to radość z poranka i z wieczora, to otwartość na śpiew ptaków i szum wiatru, to zrozumienie innych, poszukujących miłości. Miłość do siebie to zaprzestanie poszukiwań, a odnalezienie największego ze skarbów – siebie, swej boskiej istoty, która jest jak wiatr i śpiew ptaków, wschód i zachód słońca, jak deszcz i burza i każdy z ludzi. Niczego nie szukasz, gdyż w Twym wnętrzu masz cały świat, nic Ci nie brak, wręcz odwrotnie, mógłbyś sobą, tym co wewnątrz Ciebie każdego obdarować z ludzi. A później i wszechświat możesz tam odnaleźć cały. Zobacz, ile w Tobie piękna, niezwykłości, ile dobra, zamiast szukać czegoś u innych czy nie lepiej zająć się tym całym bogactwem?
Zamyślił się starzec.
– To znaczy, że nie trzeba pomagać, służyć, wspierać? To znaczy, że to co robiłem było złe, głupie, bez sensu?
– Było właściwe jeśli sprawiało to radość Tobie i innym. Gdyś robił to wszystko i był w odczuwaniu wewnętrznym miłości, pełni, całego istnienia – dziś nie odczułbyś porażki, nie byłoby smutku, żalu, pretensji. Nie to ważne co robisz, lecz to – kim wówczas jesteś.
Starzec zastanowił się.
– Czy jest to, aż takie proste?
– O tak – odrzekł mistrz, – kochaj i rób co chcesz, a cokolwiek zrobisz odczuwać będziesz szczęście i radość. Nie będziesz na nic czekał, więc i rozczarowania nie będzie. Płynąć będziesz jak wiatr, który w zbyt upalny dzień wytchnienie przynosi.

Mistrz zakończył opowieść, wieczór nadchodził i czas zbliżał się modlitwy. Uczniowie w skupieniu rozeszli się, aby utrwalić w ciszy mądrość opowieści.
Nie to ważne co robisz, lecz to – kim wówczas jesteś.

Więcej OPOWIEŚCI DUCHA

http://www.epokaserca.pl/instytut/ksiazki/przypowiesci-ducha

 

10 STYCZNIA 2014

KOCHANI – INFORMACJA dla zainteresowanych zajęciami w naszym Wirtualnym Uniwersytecie –

Nie ma już miejsc na jutrzejsze zajęcia – KARMA RODOWA. 
Ponieważ są dalsze zgłoszenia chętnych – zrobiłam następne zajęcia o tym samy temacie w dniu
19 STYCZNIA godz.10 -13.

NA TEN TERMIN MOŻNA SIĘ JESZCZE ZAPISYWAĆ. 
http://www.epokaserca.pl/instytut/virtual-university/zajecia

MĄDROŚCI DUCHA  

Ze wszystkich darów na Ziemi, największym jest DRUGI CZŁOWIEK.

Drugi człowiek dany jest po to, aby PRAKTYKOWAĆ MIŁOŚĆ. Bóg do Bogą dąży, aby scalić się w jedno.

Kochać świat roślin i zwierzat jest prosto, serce nie stawia oporu, ukochać człowieka – oto prawdziwe mistrzostwo serca.

8 STYCZNIA 2014

KOCHANI – jest dziś troszkę do poczytania i pomyślenia.

http://www.epokaserca.pl/joomla/artykuly/600-dlaczego-b-bogactwie-a-jezus-w-biedzieudda-urodzil-sie-w

http://www.epokaserca.pl/joomla/artykuly/599-666-tajemnica

http://www.epokaserca.pl/joomla/artykuly/598-perspektywa 

http://www.epokaserca.pl/joomla/artykuly/562-piramida 

 

MĄDROŚCI DUCHA

Od walki ze światem zewnętrznym przejdź do walki ze swymi ograniczeniami. Stań się mistrzem nie nad innymi, lecz nad tym co w tobie jest jeszcze ze świata starego. Gdy wygrasz, mistrzem się staniesz i Nową Istotą. I szukać nie będziesz przeciwnika, gdyż pokojem się staniesz i pokój wokół nastanie.

Zachęcam Kochani do nabywania książek, w ktrórych znajdziecie liczne przesłania i mądrości DUCHA.

http://www.epokaserca.pl/instytut/