Dzienne Archiwa: 5 stycznia, 2014

2 wpisy

1524874_10201384546758938_328564159_n

NIE ZATRZYMUJ TRANSFORMACJI

Nie dawałam już rady, bardzo trudne partnerstwo w którym pojawiły się wszelkie możliwe wzorce kobiet i mężczyzn …a ja miał to wszystko odczuć, zrozumieć w ludzkiej przestrzeni, energetycznie i duchowo i rozwiązać w przestrzeni świadomości oraz znaleźć narzędzia, aby podpowiedzieć innym – jak to zrobić – taki badacz, eksperymentator. Kiedy przechodziłam wcześniej wiele innych tematów sama, było bardzo trudno, ale tu był jeszcze drugi człowiek, którego kochałam, czasami było to nie do udźwignięcia. Nikt, prócz nas nie rozumiał o co w tym chodzi, a i my często mieliśmy trudność ze zrozumieniem. Gdy pojawiał się wzorzec, spadałam na samo dno niezrozumienia, aby poprzez odczucie bólu i całości doświadczenia- POZNAĆ temat.
Cały czas byliśmy prowadzeni. Z początku myśleliśmy, że chodzi tylko o związek partnerski, tzn, ja tak myślałam, bo partner miał jeszcze inne cele, ale …zaczęło się. Poznałam nie tylko stronę kobiecych wzorców ale i męskich i kiedyś np. wyrósł mi energetyczny penis i zobaczyła oraz poczułam na sobie czym jest męska żądza, jak to wygląda energetycznie, co dzieje się w ciele mężczyzny, dlaczego się dzieje, jak sobie z tym poradzić, czym wówczas jest dla mężczyzny kobieta itd. Były to tak trudne świadomościowo, emocjonalnie i energetycznie doświadczenia, że w pewnym momencie zawołałam DOŚĆ. Nie byłam w stanie dłużej tego ciągnąć.


Była niedziela. Byłam ogromnie zmęczona, wybieraliśmy się na mszę do cerkwi, gdyż kilka nocy wcześniej partner miał ciekawy sen dotyczący transformacji. We śnie pojawiła się nazwa wsi i tam mieliśmy jechać. Znów coś miedzy nami się wydarzyło i wówczas z całych sił zawołałam- DOSYĆ i podniosłam w górę dłoń ze szczególnym uwzględnieniem środkowego wyprostowanego palca / każdy zna ten gest/.
Poczułam ulgę, nareszcie …to się skończy, wypowiedziałam i pokazałam „GÓRZE” swoją decyzję. Nie chcę już takiej pracy, lecz zwyczajnej miłości, czułości, spokoju i ciszy, zwyczjnego ludzkiego życia.
Pojechaliśmy. Wieś nazywa się Milejczyce. Po mszy w małej, przytulnej cerkwi, już w samochodzie, partner odebrał telefon, rozmawiał z kimś, jednocześnie zapytał mnie – gdzie teraz jedziemy. Wskazałam kierunek, bez zastanowienia, intuicyjnie. Po kilku minutach znaleźliśmy się przed…….cmentarzem. Było okolony drzewami, to był piękny letni dzień. Wyszliśmy z samochodu. Czułam, że chcę tam wejść. Było tam wiele grobów w równych szeregach.


Podeszłam do pierwszego i zaczęłam płakać. Czytałam napisy nagrobne i płakałam. Miałam uzdrowiony program – śmierć i nie o to tutaj chodziło. Nie wiedziałam co się dzieje, to było silniejsze ode mnie. Łzy lały się „ciurkiem” płacz nasilał tak bardzo, że kiedy kończyłam „obchód” cmentarza nie mogłam patrzeć na oczy, były zapuchnięte, prawie nic nie widziałam. 
To był cmentarz młodych, rosyjskich żołnierzy ok 500 osób. Chłopcy chyba od 17 do 30 roku życia, w większości bardzo młodzi, o ile dobrze pamiętam. Przy każdym grobie czułam ich lęk przed śmiercią, ból ich ran, żal, że tak kończy się ich młode, dopiero zaczęte życie. Pomyślałam – być może byłam pielęgniarką i oni umierali w moich ramionach? Było w tym wszystkim tak wiele bólu, rozpaczy, strachu, żalu, że nie mogłam tego unieść.


W pewnej chwili partner zapytał: – Widzisz, co stoi na środku cmentarza?
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.
Tam stał pomnik / poniżej jego zdjęcie/, pomnik dłoni. Podobny gest do tego, jaki pokazałam „GÓRZE” przed naszym wyjazdem z domu.


O co chodzi, dlaczego, co mam zrozumieć – zadawałam sobie pytania. I przyszło zaraz zrozumienie.
Jesteś zmęczona? Powiedziałaś dość? Nie masz siły? Jaki jest sens twojej pracy? Pracujesz dla siebie? Gdyby tak było, mogłabyś powiedzieć – dość, ale tak nie jest. 
Pracujesz dla wolności, dla nowego czasu, dlatego, aby młodzi chłopcy nie umierali w bezsensownej wojnie polityków, aby nie cierpieli z powodu ran, aby nie zamykali w żalu życia, gdy ono otwiera się dopiero. 


Zaprowadzono mnie na ten cmentarz, abym nie upadała pod ciężarem swej pracy, lecz odważnie wzięła co mi należne i szła z dumnie podniesioną głową, poznawała i transformowała, poznawała i transformowała.


Zrozumiałam wówczas ważną rzecz – nikt z nas nie pracuje dla siebie, dla własnego oczyszczenia, lecz po to, aby rozwiązać PROGRAMY CYWILIZACJI tego świata, pracujemy dla ogółu, dla DUCHA, który ma już inny plan – stworzenie NOWEGO , następnego etapu. Duch może robić to tutaj tylko poprzez nas. Gdy odrzucamy naszą transformację, zamykamy NOWE. Możemy czasami być zmęczeni, słabnąć, ale zdajmy sobie sprawę, że jesteśmy budowniczymi i tylko poprzez nas możemy podnieść wibracje globalnej świadomości tworząc najpierw swoją czystość, a następnie światło wokół, przekazując innym swoją już wolność. To cicha rewolucja.


Ból, który poczułam na tamtym cmentarzu, ból tych młodych chłopców, był tak ogromny, że nigdy już nie powiedziałam dość. Pragnę, nie dla siebie, ale dla nas wszystkich RADOŚCI, POKOJU, MIŁOŚCI, WSPÓŁJEDNOŚCI, HARMONII.


Przede mną było jeszcze wiele pracy, płakałam nie raz, cierpiałam nie raz. Kiedyś myślałam, że biorę na siebie wzorce nie swoje, nie byłam przecież mężczyzną, nie musiałam poznawać gwałtu, przemocy, agresji, gejowskiej miłości, żądzy, manipulacji, lekceważenia, słabości, itd., nie byłam też prostytutką, kobietą przy drodze, kobietą bez własnej wartości, proszącą o miłość, itd……a jednak te tematy przychodziły do pracy w tamtym związku, a poza nim tysiące innych, nie mniej trudnych. 


W pewnym momencie zrozumiałam, że jednak JESTEM TYM WSZYSTKIM, gdyż jestem i Adamem i Ewą i wszystkim co od nich pochodzi. I tym jest każdy z nas.


Mój związek przestał istnieć, partner odszedł, gdy wydarzyło się wszystko co miałam dostać do pracy, nie liczyła się moja miłość do człowieka, gdyż nie o nią tutaj chodziło. Miałam poznać jeszcze porzucenie i on mi to dostarczył. Sam poszedł pracować dalej z innymi ludźmi, z innymi swoimi wzorcami, których we wspólnym czasie nie chciał poznawać. Moja miłość i wdzięczność jest nadal, ale już inaczej, jak Duch do Ducha, w ogromnej radości za wspólny czas i możliwości.


Nie zawsze nasze związki stworzą trwałe partnerstwo, choć potencjał istnieje. Często są etapami, w których dzieje się to co zostało zaplanowane zanim się narodziliśmy. Jeśli więc przeżyliśmy trudny związek, który nie ewoluował, rozpadł się, uznajmy, że czas wspólnej pracy zakończył się i nie bójmy otworzyć serca na nowe relacje, nową miłość, GDYŻ – przed nami nauka tworzenia cudownych związków, gdzie będziemy mogli wspólnie, oboje świadomi, radośnie tworzyć nowe.

 


Otwierajmy się również na życie, gdyż tylko poprzez nie możemy poznać siebie, swoje wnętrze i je posprzątać, a dzięki temu stworzyć NOWY ŚWIAT.  Nie zamykajmy ewolucji. Ona i tak dokonywać się będzie globalnie, a ten, który będzie stawiał jej opór albo odejdzie stąd, albo będzie doświadczał bólu swego oporu.

Ta dłoń – woła o pomoc do nieba i każdy nas może stać się NIEBEM.


1524874_10201384546758938_328564159_n

5 STYCZNIA 2014


Męskie ramiona 
tak silne, wspaniałe
mocarne
Bóg stworzył mężczyznę
dla swej wspaniałości
aby światu ukazać
potęgę męskości
prawość, siła i ciepło
otulenie
dłoń potężna
ramię silne
mądrość zaradności
która choć z Ziemi pochodzi
w obłokach szybuje niezwykłości
twórczy, piękny, silny
stworzony dla …..
delikatności
kobiety kruchej 
anioła subtelności
aby troszczyć się o nią
rozpalić ogień w kominku
swetrem ciepłym okryć
w ramionach utulić
i troszczyć się i dbać
i nieba jej uchylić.