Przez ostatnie kilkanaście lat ciężko pracowałam, rozpoznając i rozkodowując programy starego świata w każdym temacie.
Najpierw dotknięcie Ducha w sobie, totalna miłość, fruwanie w powietrzu, ciągły zachwyt….
Ale dopiero z tego poziomu mogłam wejść w prawdziwą pracę.
Było więc dalej poznawanie Siebie i tworzenie – finansów, pracy zawodowej, związków, relacji rodzicami, z dziećmi, wnuczętami.
Gdy wchodziłam w jakiś temat trafiałam na dziesiątki programów z męskich i żeńskich wcieleń, poznając od podszewki każdy element . Tylko tak, poprzez poznanie z najniższej płaszczyzny ludzkiej /ból, lęk, niedobór, strata, itd/, mogłam poznać istotę rzeczy i wznieść ją, zmienić, transformować.
Było tego niewyobrażalnie wiele, ale za każdym przeistoczeniem /transformacją danego tematu poszerzałam się, jakby zrzucając poszczególne warstwy oddzielające mnie od coraz dalszych ciał duchowych..
To mozolna praca, lecz przyniosła efekty.
Zmagałam się, ale tylko tak objawia się prawda boskości w nas…..
Nie chodzi o ciężką pracę, jednak ilość programów dualności jest zatrważająca.
Gdy poszczególne warstwy rozpadały się, było to jak opisane w Apokalipsie przechodzenie przez ogień piekielny.
Ale wracałam do siebie i Duch dawał odpocząć, aby za jakiś czas znów następny rzut pracy.
I dobrze. Zawsze uważałam, że lepiej szybciej i mieć to z głowy.
Za każdym zdjętym tematem, płynęła coraz szerzej duchowa mądrość.
Najpierw czasami zadawałam pytania, w później poddałam się prowadzeniu i gdy czułam, że płynie przekaz , siadałam i zapisywałam…..
Taki kontakt z Duchem jest ciągły, wylewa się z nas, jest jak studnia bez dna….aby za jakiś czas, wejść w ciszę.
Odchodzą wówczas ludzie z naszego życia, którzy wybierają inne jego warianty, inną drogę. Potrzebujemy spokoju, ciszy, samotności.
Rozwój, wzrastanie, rozszerzanie trwa nieustannie i dzieje się to nie liniowo, a wieloprzestrzennie. Trudno to opisać.
Jesteśmy powoli wszystkim, w górze, na dole, wewnątrz , na zewnątrz, to tak, jakby było się złocistym pyłem wypełniającym wszechistność.
Wielokrotnie czułam się zmęczona…Miałam codziennie obowiązki, pracę…Gdy człowiek ma do rozwiązania swoje sprawy czuje się często zmęczony, ale gdy pomaga się innym , wysłuchując ich programów, zaplątań, i rozwiązuje je….to obciążenie jest dużo większe.
Ale i satysfakcja jest ogromna, gdyż jesteśmy Jednym i każda duszyczka, która uwolniła się niemocy jest światłem który rozpala świat.
Rozwój trwa nieustannie.I nie wynika to z mojego planu, lecz ja poddaję się tylko temu prowadzeniu.
Pierwszy etap był bolesny, poznanie i rozkodowanie programów dualności, następne są inne.
Tutaj mądrość, wiedza objawia się sama, gdyż nasza świadomość przebywa na innych przestrzeniach…Pac i do głowy wpływa informacja…..która jest wielowymiarowa….To jakby z ciemności wychodzić powoli w mniejszą ciemność, szarość, a później w różne poziomy jasności światła. W takiej drodze najpierw nic nie widzimy, później musimy zrobić wysiłek, aby coś dostrzec, ale idąc coraz dalej widzimy już bez wysiłku,a później coraz więcej szczegółów.
Zachwyca mnie to.
Sny niosą informacje, ukierunkowując drogę, przesłania płyną, gdy jest ich czas na objawienie, a poza tym cisza, radość, spełnienie.
Czasami Duch przemawia do mnie terminami, których nie rozumiem, ale On ukazuje mi ich zrozumienie, odczuwanie i najczęściej następuje synchroniczność i za chwilę, za dzień pojawia się doświadczenie lub informacja związana z wcześniej podanym terminem.
Jest się wszystkim, widzi się, odczuwa, wszystkie zależności, przyczyny, skutki…lecz nie jest to wysiłkowe, a oczywiste i proste….
Coraz szerzej, właściwe coraz bardziej wielowymiarowo….
Wspaniałej drogi Kochani. Idźcie bez lęku w ogień przemiany…
Droga w słodką miłość jest etapem….przed nami i tak dalsza droga, scalenia w sobie wszystkiego.
Człowiek w starym świecie nie zdaje sobie zupełnie sprawy kim jest, czym jest życie…..jak wiele wymiarów jest teraz, poza-czas. To co uznaje za życie jest jak postrzeganie zygoty w łonie matki, wobec widzenia dorosłego człowieka.
Ale trzeba do tego dojść samemu…..dlatego cudni, wielcy Nauczyciele mówili – zacznij zmiany od siebie…..