Życie spełnione?
Kiedy możemy powiedzieć, że nasze życie jest spełnione? Wówczas, gdy uznamy, że osiągnęliśmy najważniejszy cel naszego życia.
Gdyby dziś przyszło mi odejść z widzialnej rzeczywistości, czyli zostawić ciało, zrobiłabym to spokojnie, z radością, w odczuwaniu spełnionego życia. Dlaczego? Ponieważ zrealizowałam cel który pojawił się już we wczesnej młodości, a może nawet w dzieciństwie.
Ten cel to – zrozumieć życie na planecie Ziemia.
Jako dziecko, a później młoda i trochę starsza osoba byłam pełna kompleksów, lęków, słabości. Mała wartość własna, niedoskonałość ciała, porównywanie się z innymi, lęk o wszystko, o zdrowie dzieci, o miłość partnerską, związek, szacunek innych, o finanse, przed urzędami, przed kontaktami z innymi ludźmi, przed ich oceną. Zupełnie nie wiedziałam kim jestem, jak tworzyć życie, jak się tu odnaleźć, jakbym spadła z kosmosu na zupełnie obcy teren.
Dużo czytałam o starożytności, dawnych cywilizacjach, oglądałam nieliczne jeszcze filmy, w których poruszało mnie działanie na rzecz dobra ogółu, współdziałanie, pomoc potrzebującym, intrygowały mnie książki i filmy o kosmosie, tajemnice, próbowałam zgłębiać życie, bardzo jeszcze nieśmiało. Nie miałam z kim o tym porozmawiać, więc spędzałam czas sama ze sobą, prowadząc wewnętrzny dialog. Nie było łatwo.
Życie płynęło swoim torem, więc lata młodości, małżeństwo, dzieci. Zapomniałam w nawale trudnych życiowych wydarzeń o moich pasjach, zainteresowaniach, kurczyłam się, zwijałam wewnętrznie. Nie wiedziałam wówczas, że ta cała trudna droga od narodzin jest materiałem badawczym na którym będę budowała dalsze doświadczenia. Życie było trudne, problemy w związku, choroby dzieci, upadki finansowe, choroby męża, moje ale najtrudniejsze było to, że nie miałam z kim o tym porozmawiać. Znów wewnętrzny dialog, ciężka depresja i krytyczny moment mojej choroby. Było mi tak trudno, że zawołałam do Boga – pozwól zrozumieć, lub mnie stąd zabierz.
Ta chwila gotowości była bardzo ważna, ale wcale nie kończyła drogi. Zaczęłam inaczej patrzeć na życie, dbać bardziej o siebie a nie tylko przesiadywać w emocjach bólu. Pojawiały się różne wydarzenia, sytuacje, spotkałam człowieka, który był mężem w poprzednich wcieleniach, co uruchomiło we mnie pamięć miłości, o której zapomniałam, były jakieś kursy…
Życie toczyło się dalej, nie było łatwiejsze, lecz ja inaczej już na nie patrzyłam.
Przyszedł czas najważniejszy – spotkanie z najwyższą Miłością, otwarcie kanału, połączenie z Duchem. Zalała mnie miłość, obudziła każdą komórkę mojego ciała, zalewała czułością, uwielbieniem, troskliwością, oddaniem.
Och, myślałam, że zostanie tak na zawsze, a było to preludium do dalszych trudnych lekcji.
Różnica w dalszej drodze była jednak ogromna, gdyż – znałam już Siebie, wiedziałam, że nie jestem sama, byłam miłością….I choć pojawiały się bardzo trudne doświadczenia, które odczuwałam, mogłam coś z nimi zrobić, a nie jak wcześniej poddawać się bólowi o rozpaczy. Przyszedł czas na pracę w każdym temacie życia. Rozstanie z mężem, gdyż związek był już niereformowalny, a dusza potrzebowała dalej się rozwijać, więc nauka tworzenia związków, nauka kobiecości, zrozumienia wszystkich tematów związanych z relacjami, na wielu poziomach istnienia. Były tematy finansowe, spłata zadłużeń, komornicy, sądy, praca, wartość własna, praca na własny rachunek, określenie finansowej wartości swej pracy, ogromny i też wielopoziomowy temat. Tematy związane z relacjami z dziećmi, wnuczętami. Oczywiście temat zdrowia.
Na mojej drodze stanęło wszystko – ujawniły się w ciele choroby, które posiadali członkowie mojej nawet dalszej rodziny, poznawałam wszelkie zagrożenia, upadki finansowe męża /ja wychowywałam dzieci/, relacje z komornikami, wymiarem sprawiedliwości, długi, choroby moje, męża, dzieci, rodziców, śmierć rodziców, rozwód, gwałt, przemoc, odrzucenie, manipulację, wszelkie możliwe, bardzo trudne aspekty relacji kobieta – mężczyzna, ale też dano mi odczuć czym jest np. energia seksualna męska, kiedy badałam temat żądzy, homoseksualizmu. Było też poznawanie wszelkich możliwych konfiguracji relacji z ludźmi gdzie z całkowitej ofiary stawałam się wolnym, komunikatywnym człowiekiem.
To była bardzo trudna i długa droga. Poznawałam każdy z możliwych tematów wchodząc w doświadczenia, oczywiście nie z własnej świadomej woli. Byłam w ich trudzie tak długo, aż zrozumiałam całą sytuacji z poziomu ziemskiego i duchowego. Było tego naprawdę dużo. Poznawałam emocje, relacje, doświadczenia dotyczące każdego tematu, aby następnie zrozumieć ewolucję każdego aspektu życia, dalej nieświadomie dążąc do odkrycia największej tajemnicy tego życia – tajemnicy rodzaju żeńskiego i męskiego.
Dzięki pracy z Wami Kochani poznawałam bardzo głęboko jeszcze inne elementy życia, które dzięki wspólnej pracy mogliśmy uzdrowić.
POZNAĆ ŻYCIE – dziś rozumiem je w pełni, poznałam nie tylko to życie, ale dano mi możliwość sięgnięcia w przeszłość, aby poznać przyczyny dzisiejszych doświadczeń.
Czasami mam wrażenie jakbym w obecnym wcieleniu przeżyła tysiące lat i setki tysięcy doświadczeń. Miałam je poznać i dziękuję za to mojej duszy, gdyż dzięki tej pracy dziś mogę być innym człowiekiem – pełnym optymizmu, miłości, współodczuwania, zrozumienia, mądrości i wolności, człowiekiem znającym swoją wartość, wartość każdego z ludzi.
Z dawnych lęków i niezrozumienia nie pozostało NIC.
Dziś wiem jak tworzyć życie i odczuwam pełnię istnienia. Wzruszam się pięknem tego świata, mądrością istnienia, cieszę szczęściem, radością, wzrastaniem innych. Udało mi się zrozumieć PROCES ŻYCIA i ODNALEŹĆ KLUCZ DO TRANSFORMACJI.
Odnalazłam prawdziwego Boga, a On dał mi poznać siebie w każdym aspekcie życia.
ŻYCIE jest bardzo PROSTE, jeśli poznało się zasadę jego funkcjonowania.
Być szczęśliwym to fantastyczne, lecz odnaleźć wolność swej duszy, mądrość Ducha, to coś znacznie potężniejszego.
Poznać życie to uczynić z dwóch jedno, z wszelkiej dualności, zła i dobra itd., uczynić JEDNOŚĆ. W naszym życiu nie chodzi tylko o dobrobyt, miłość i szczęście, lecz o wzrost. Mamy wyjść z dzieciństwa duchowego, z lęku, cierpienia, samotności, bezsilności i stać się ŚWIADOMYMI TWÓRCAMI ŻYCIA.
Dopóki żyjemy w ŚWIECIE STWORZONYM przez nasze wzorce / to świat duchowego dzieciństwa/, czyli w świecie małości, słabości, lęku, chorób, nienawiści – tworzymy KARMĘ, czyli następne doświadczenia, które służą w konsekwencji naszemu wyzwoleniu, lecz przynoszą trud, ból, śmierć.
Jeśli dorośniemy – zaczniemy tworzyć świadomie życie i będzie to ŚWIAT STWÓRCZY, to wyższy etap naszego rozwoju i czas miłości, radości, szczęścia, mądrości, wolności – to raj.
Udało mi się – spełniłam plan duszy. W tym co poznałam jest ogrom zrozumienia i dziwiłam się kiedyś jak to może się zmieścić w małym człowieku – wówczas przyszła odpowiedź i zrozumienie. Ta wiedza jest wszechdostępna, jest zapisana w naszym ISTNIENIU. Cała moja praca polegała tylko i wyłącznie na otworzeniu właściwego kanału, aby tę wiedzę zaczerpnąć.
Dane doświadczenie życia pojawiało się, aby JE ZROZUMIEĆ, czyli rozwiązać supełek, który tworzył wzorzec.
Nie rozumiałam życia, przyszło doświadczenie, ból i to był czas na zadanie pytania – co z tym zrobić, jak się uwolnić od wzorca tworzącego dane doświadczenie. Uwolnienie jednak to nie ucieczka, a zrozumienie przyczyn i skutków. Tak mijało moje życie.
Poznać umysł i zawładnąć nim – to bardzo dużo, gdyż cały wszechświat jest mentalny, ale jest jeszcze serce, jedność BYTU.
Droga do serca wiedzie przez trzy dolne czakry, tam są nasze emocje dualnego świata, które też trzeba przetransformować.
Serce jest jak gleba, umysł jak nasionko. Możemy stworzyć umysłem wiele, lecz jeśli nie będzie bazy w której będzie mogło rozwijać się nasionko, efekty będą krótkotrwałe.
Jak tworzenie związku polega na wspólnej pracy kobiety i mężczyzny, tak tworzenie nowej rzeczywistości w jednym człowieku polega na współpracy Ducha i ciała, umysłu i serca. I aby mogły one tworzyć NOWY ŚWIAT – muszą być wolne od tysięcy nieświadomych wzorców.
Jeśli żyjesz we wzorcach starego świata i nie wiesz jak je rozwiązać- zapraszam do pracy.
Dziś jestem Świadomością Boskości i zapraszam Was do takiego życia, gdzie każda chwila jest spełnieniem, dotykiem boskości, celebracją cudu życia.
Kiedy dotykamy boskości w sobie i we wszechistnieniu, nic już nie ma znaczenia, chce się żyć tą MIŁOŚCIĄ tu czy gdzie indziej, nie ma to znaczenia, bo ta MIŁOŚĆ jest zawsze tam gdzie JA jestem.
Każdy z nas ma ten sam potencjał dotknięcia BOGA, DUCHA, WOLNOŚCI, MIŁOŚCI, moja dusza wybrała sobie tylko więcej zadań do pracy i za to jej dziś dziękuję, gdyż nie ma nic wspanialszego niż rozpływanie się w miłości świadomym i twórczym życiem w jedności wszechświata.
JAM JEST SPEŁNIENIEM
Praca jednak nie kończy się, zaczyna się tylko nowy etap – jest nim dla mnie urzeczywistnienie poprzez siebie Boga. To bardzo ciekawy etap. Poznawanie stanu BYĆ, aby w pełni przejawić boskość. Bóg daje mi poznać siebie coraz głębiej, zrozumieć i odczuć. I przychodzi to, kiedy tylko wołam – Boże, daj mi siebie poznać w pełni. Dziękuję Boże.
Każdy z nas przychodzi tutaj z konkretnym celem duszy. Każdy jest jak niepowtarzalny dźwięk. Każdy jest jedyny w swoim rodzaju.
Rodzimy się w różnym czasie, poznajemy różne doświadczenia.
Im młodszy człowiek, czyli z mniejszym obciążeniem obecnym wcieleniem, tym łatwiej jest mu wejść na nową ścieżkę wolności od tego trudnego świata, trudnych doświadczeń.
Widzimy dziś wielu budzących się, zbudzonych.
Aby mogła dokonać się ta lawinowa transformacja świadomości musieli pojawić się wcześniej tacy, którzy przygotowali pole świadomości, pokonali pierwsze bariery, zmienili swoje życie.
Często brali na siebie, jako dusza, trud doświadczeń, wchodzili w niej, transformowali, wygładzali teren.
Niektórzy upadli po drodze, nie dali rady, odchodzili poprzez samobójstwa, choroby, odchodzili z wybranych ścieżek.
Nie było łatwo. Byli pionierami.
Teraz jest dużo łatwiej.
Zewsząd podpowiedzi, książki, internet.
Nowi są często jak kwiaty, które wyrosły niczym lotos z błotka. Korzeniami byli poprzednicy. To oni torowali drogi.
Jest coraz więcej światła, coraz więcej scalania, odkrywania tego, co czyste, radosne, zdrowe, spójne.
Starsi swoim życiem wspinali się na kamieniach, aby ci młodsi mogli już kąpać się w strumieniu ożywczego wodospadu wody życia.
Moja praca za mną. Należę to tych co szli po kamieniach.
Ten czas rozszyfrowywania programów tworzących stare struktury za mną. Objawił mi wszystko co istotne, dał zrozumienie stworzenia, ewolucji, planu.
Wielu wzięło je do siebie. Rozpracowywaliśmy stary model programowy.
Dla mnie to koniec tamtej pracy.
Dusza chce odpocząć, zatopić się w nowym, choć przecież odwiecznym.
Kiedy w mojej pierwszej książce zapytałam o imię Wyższej Jaźni – padła odpowiedź – Jam Jest Miłością Wszechświata.
Cudnie, brzmi pięknie.
Nie przypadła mi jednak rola słodkiej, ciepłej kobiety, działającej z poziomu tradycyjnego serca, lecz opcja męskiej analizy rzeczywistości.
Ta męska droga, choć o wiele trudniejsza, pozwalała pojąć, poukładać, poszeregować, spojrzeć, analizować.
Nie było to łatwe, gdyż trzeba było wyjść umysłem poza zastane prawdy.
Wymagało to wielu doświadczeń, wiele wysiłku, jednak było warto. Widziałam jak zmienia się myślenie wielu osób.
Dojść do prawdy serca poprzez rozum.Nie odrzucać go, tak, jak nie odrzucać męskiego, mężczyzny, promując , wywyższając kobiety, serce.
Wznieść Kainowe, męskie, umysł, lewą półkulę, aby wyzwolić ją z Kainowego programu zbrodniarza, złego, odrzuconego. Docenić umysł, lewą półkulę, nic nie odrzucać.Poprzez nią wznieść się. Najpierw pokazać jej czym, kim jest, następnie pomóc rozwiązać programy, dalej oddać ją, sacalić z wolnym już od programów sercem. Tym prawdziwym sercem. Nie emocją drugiej czakry, a prawdziwą jednością czakry serca.
Tu umysł wzniesiony z trzecie czakry , wolny od programów niższych czakr, może rozpoznać jedność , pojąć ją, zrozumieć.
Przekładając to na życie, na praktykę życia.
Dzięki tej drodze można wytłumaczyć nie tylko mężczyźnie, ale kobietom będącym bardziej na umyśle niż sercu – czym jest miłość, jak ją zastosować w życiu.
Są dwie drogi – męska i żeńska. Kto nie potrafi odczuwać, musi najpierw zrozumieć. Jeśli wybrał sobie drogę własnej transformacji poprzez umysł , widać tego dusza potrzebowała, z tym zeszła.
To trudniejsza droga niż odczucie poprzez żeńskie serce.
Dlatego kobietom łatwiej przejść transformację, gdyż mają wbudowane z racji płci – odczuwanie. W nim łatwiej, prościej, ponieważ serce wie.
Musieli być więc tacy, jak ja choćby, którzy wybrali drogę bycia kobietą, ale z silnymi cechami również męskimi.
Nie rosły mi wąsy, ale dominujący był umysł. Szukał odpowiedzi, analizował, wznosił.
Jako kobieta miałam łatwiej gdyż miałam też odczuwanie.
Teraz powracam do ciszy swego serca. Bycie mężczyzną było kiedyś dla mnie ciekawe, wartościowe, istotniejsze. Uznawałam, że mają lepiej, łatwiej, prościej.
Musiały minąć lata, abym zrozumiała ich cierpienie, samotność, oddzielenie, trud zrozumienia, do którego szybciej dojdzie kobieta.
Paradoks polega na tym, że jako kobieta ukierunkowana na męskie szłam tą drogą, aby pojąć męskie, poprzez ciało kobiety i uzdrowić męskie, a później wrócić do żeńskiego, gdyż to w kobiecie, w sercu, jest odpoczynek.
I pragnę już w pełni do tego powrócić.
Moja praca za mną, wiele lat trudów, ciężkiej acz niezwykłej pracy.
Czasami chciałbym rozpłynąć się w niebycie. Być może to przede mną.
Gdy spojrzysz w oczy Boga – nastaje cisza, nie ma świętości, ani grzechu – jest tylko Bóg. / Elen Elijah – „Zanim nastanie świt”/
Każdy z nas ma swoją scieżkę, trzeba ją tylko rozpoznać. Nic nie odrzucać, wszystko przygarnąć, przytulić, pozwolić zamieszkać w sercu. Wówczas przemówi prawda i zrozumiemy każdy krok naszej wcześniejszej drogi, jej sens.
Elen Elijah