REGRES VIVIENN
Vivienn wiele doświadczyła w tym życiu, mogłoby być ono kanwą ciekawego scenariusza filmowego. Wiele emocji, strat, zmiany miejsca zamieszkania, związki i pomimo wszystkiego wiele miłości w sercu. Postanowiłyśmy zrobić regres, gdyż Vivienn choć ma wiele miłości do świata, wewnątrz czuje samotność, tęsknotę, smutek.
Na początku regresu obok Jezusa pojawiła się grupa świetlistych Istot, ale dostałyśmy informację, że więcej dowiemy się o nich na końcu procesu.
Pierwsze wcielenie
Mała dziewczynka, rodzice zmarli / epidemia/, jest wychowywana przez obcych. Nie wie co stało się z rodzicami. Niby miała informację, że nie żyją, ale nie widziała ich martwych, nie pożegnała się. W jej główce utrwalił się obraz mamy kręcącej się po domu, czułej i dobrej, oraz taty, zapracowanego, powracającego do domu. Ten obraz wciąż jest z nią. W domu, w którym mieszka, wciąż widzi oczyma wyobraźni swoich rodziców i czeka na nich. Jest jej bardzo trudno, nie rozumie całej sytuacji. Ludzie pod których opieką jest są zimni i surowi. Dziewczynka mizerna, smutna, samotna, zmęczona oczekiwaniem i przebywaniem w dwóch światach realnym i mentalnym, umiera w wieku 12 lat.
Uzdrawiamy pamięć komórkową tamtego wcielenie. Jezus uzdrawia małe zmęczone serduszko. Na koniec pojawiają się rodzice dziewczynki. Dziecko odzyskuje bliskich dzięki czemu dopełnia się niedobór miłości i poczucia bezpieczeństwa z tamtego czasu. Mogą się przytulać, nacieszyć sobą. Kiedy energia zostaje uzupełniona cała trójka wchodzi na wyższą świadomość swego istnienia, zaczynają odczuwać siebie jako wolne duchowe istoty, dziękują za wspólne wcielenie, żegnają się i z łatwością rozdzielają.
Dziewczynka staje się wesoła, radosna, szczęśliwa, chce żyć, bawić się, dotykać świata. Następuje połączenie Vivienn z jej oczyszczonym wcieleniem.
Drugie wcielenie
Indianka, mieszka w plemieniu gdzie ważną rolę pełnią kobiety. Posiadają głęboką mądrość, pozwalają sprawować mężczyznom rządy, wspierają ich, ale jakby prowadzą, kierują cichą mądrością. To spokojne, pokojowe plemię, żyją jak w raju, dopóki nie pojawiają się nowi osiedleńcy, biali, którzy przynoszą choroby, alkohol, poniżenie, upokorzenie, śmierć. Indianie zostają rugowani na coraz dalsze, uboższe w żywność tereny, wymierają, aż nadchodzi ciężka zima. Mężczyźni bardzo przeżywają, że nie mogą zapewnić ochrony i wyżywienia, słabną.
Moja klienta, jest być może szamanką, czuje się w jakiś sposób odpowiedzialna za swój lud. Ma w sobie wiekową mądrość i siłę, wie, że dzieje się coś niedobrego. Widzi jak słabną mężczyźni, boli ją to, bo traktuje swoim współplemieńców jak własne dzieci. Kobiety są silniejsze, nie mają odpowiedzialności za opiekę nad cała grupą, mężczyźni tak, ale nie mogą nic uczynić, zapadają się w tej niemocy. Kobiety widząc swoich mężczyzn pogrążonych, upadających, poddających się, cierpią, gdyż wiedzą, że dla mężczyzny sprawą honoru jest zapewnienie bezpieczeństwa rodzinom, plemieniu. Tak upada plemię. Ciężka zima, jakaś zaraza, głód, wszyscy umierają. Vivienn jest jedną z trzech ostatnich kobiet. Przed śmiercią bardzo cierpi. Kochała swoich tak bardzo, gdzieś wewnątrz przeczuwała co nastąpi, lecz nic nie mogła poradzić, przewidywała przyszłość, miała wizje, wiedziała, że przeznaczenie jest gdzieś zapisane. Umiera z ogromnym bólem, przed oczami ma umierające z głodu i zimna dzieci, słabnących mężczyzn, cierpiące kobiety. Kobieta starała się do końca być silna, nie płakała, nie ujawniała swego cierpienia, to co zostało wówczas skryte, działało w innych wcieleniach i obecnym, to ciężar na głowie, sercu, grasicy, ściśnięte gardło, niewypłakana rozpacz.
Kobieta spędziła wiele wcieleń jako Indianka, była mężczyznami i kobietami, miała w sobie wiele szlachetności, dostojeństwa, godności, w każdym z wcieleń była szanowana. Niosła tym ludom jakąś wyższą mądrość. Pokazane wcielenie kończyło jej czas na tym terenie we wcieleniach Indian.
Na koniec, dla uzdrowienia tego wcielenia pokazała się nam jako stara kobieta, choć ciało jej było zniszczone, dusza była piękna, szlachetna, świetlista i młodzieńcza. Jezus uzdrawia pamięć komórkową. Pod koniec procesu pojawiają się wszystkie plemiona. Okazują Vivienn ogromną wdzięczność za wiele dobra, które dla nich uczyniła. Bardzo się ucieszyła, kochała tych ludzi bardzo i kiedy zobaczyła ich zdrowych, pełnych radości, jej serce wypełnił spokój. Gdy nastąpiło uzdrowienie odeszli, a energia kobieta, połączyła się z Vivienn.
Następne wcielenie
Jest córką króla. Matka zmarła, gdy dziewczyna miała około roku. Król po śmierci żony zamknął się na miłość i czułość. Dziecko miało niańkę, guwernantki. Otaczały ją troską. Ojciec zajął się rządzeniem. Miał swoje zasady, był dość bezwzględny, choć sprawiedliwy. Kraj rozkwitał, ale ludzie bali się surowego króla. Dziewczynka dorosła, była piękna, dobra, wrażliwa, podobna do swej matki. Gdy zmarł król, objęła rządy. Ludzie uwielbiali ją gdyż władzę sprawowała z miłością i dobrocią. Jej mężem został obcokrajowiec, człowiek prawy, kochający, stworzyli szczęśliwy związek, ma spotkać tego mężczyznę w obecnym życiu. Dała[E1] początek dynastii, która jeszcze przez wiele wieków niosła pokój, bezpieczeństwo, mądrość i dobrobyt. Pozostała w sercach i pamięci ludzi na długo.
To wcielenie nie wymagało uzdrowienia, zostało pokazane, aby uświadomić Vivienn jak wiele dobrego zrobiła, jak wielu ludzi uszczęśliwiła. I ta piękna energia połączyła się z Vivienn.
Następne wcielenie
Chłopiec, siedzi na łące i wpatruje się w niebo, / na godzinę 2/, dorasta, idzie w świat, jest smutny i samotny, tak spędza całe życie.
Przyszedł z innej planety, ma niezwykle rozwinięty umysł. Pokazano nam migawki z tamtej przestrzeni.
To świat kreatorów, budowniczych, konstruktorów, przy okrągłym stole robią jakieś plany, szkice, projekty, opracowują programy dla Ziemi i jakiś innych światów, następnie pewna grupa opuszcza swój świat, aby wdrażać projekty na wybranych planetach. To programy przyspieszające ewolucję. Schodzą na planetę, przybierają postaci danego ludu i przemycają swoje projekty.
/Nie spotkałam się wcześniej z taką wizją, nie bardzo rozumiałam ją wewnętrznie, kiedy zapytałam Vivienn czy ona tu czuje, czy rozumie, odpowiedziała – tak, oczywiście. Nie chodziło o intelektualne zrozumienie, lecz głębokie odczucie jako prawdy lub fałszu./
Mężczyzna przybył tutaj, aby nieść szlachetność, godność, dostojeństwo, mądrość, sprawiedliwość, ale też po naukę. Miał zrozumieć serce. Tam skąd pochodził nie rozważano tego aspektu istnienia, nie rozumiano miłości w ziemskiej formie. Często był kobietą, aby poprzez nią zrozumieć miłość, obdarowywanie, współodczuwanie, a dziś ewoluować w jeszcze wyższą formę żeńskiego aspektu istnienia.
Na zakończenie tego wcielenia pojawiła się ponownie grupa Świetlistych Istot z początku regresu. To rodzina z tamtej, odległej planety. Mężczyzna przywitał się z nimi, jakby tysiące lat rozłąki nigdy nie istniało. Został uleczony ze smutku i samotności.
Na koniec procesu dostałyśmy informację, że Vivienn choć bardzo kochała i uszczęśliwiała innych w wielu wcieleniach, nie realizowała swego życia, osobistych celów, nie kochała siebie, zawsze żyła dla innych i teraz jest czas nauki miłości do siebie i kreacji własnego życia.
Doświadczenia obecnego życia wynikały z wzorca start oraz związanych z nim emocji bólu, cierpienia, samotności – wcielenie dziewczynki tracącej rodziców, Indianki, której plemię wyginęło po przejściu bardzo trudnych doświadczeń, królowej, której matka również zmarła, oraz bardzo samotnego chłopca.
Jest jednak jeszcze wyższy poziom zrozumienie, pokazano nam to w ostatnim obrazie /w najwcześniejszym wcieleniu, gdyż są one nam pokazane w odwrotnej kolejności chronologicznej/, mężczyzna zszedł na tę planetę, gdyż chciał nauczyć się energii serca, miłości, umysł znał, a droga do niej wiedzie w tym świecie poprzez ból, cierpienie i stratę. To specyfika tej czasoprzestrzeni..
Nie chorowałeś -nie zrozumiesz cierpienia chorujących, nie byłeś biedny – nie zrozumiesz życia biedaka itd. Zeszliśmy, aby poznać, zrozumieć i wzrosnąć.
Dla mojej klientki to nauka jak energia serca tworzy życie, jak wzorce bólu, strat tworzą następne doświadczenia /w obecnym życiu utraciła wielu bliskich, oraz miejsca w których żyła/ . To tak naprawdę nauka miłości do siebie, czyli świadomego tworzenia życia z czystego, wolnego serca. Tworzyć życie poprzez siebie, nie tylko być miłującym innych, lecz ze swego wnętrza stwarzać świadomie szczęśliwe doświadczenia.
Jeśli w naszym sercu jest ból, przyciągniemy, stworzymy nowe doświadczenie cierpienia, w którym KTOŚ, inna dusza musi nam to przynieść, więc, czy naprawdę kochamy innych? Ani innych, ani siebie. Nawet jeśli w danym życiu względnie poukładamy, lecz nie odnajdziemy wolności, w następnym wcieleniu zapotrzebowujemy jakąś duszę, aby dała nam trudne doświadczenie.
UCZMY SIĘ MIŁOŚCI DO SIEBIE, a wówczas nie będziemy tworzyć świata bólu. Owszem ta nauka była nam potrzebna, ale ten czas się kończy, poznaliśmy wystarczajaco wiele, czas posprzątać.
Po kilku dniach Vivienn napisała:
„Ogromnie dziękuję za wszystko, teraz bardziej rozumiem moje życie.”
To jeszcze nie koniec naszej pracy, lecz jednego jej etapu.
Każde nieuzdrowione wcielenie wpływa na obecne. Silne wzorce są jak sieć pajęczyny, która zniewala i uniemożliwia rozwinięcie „skrzydeł” oraz realizację życia.
Wielu ludzi próbuje osiągnąć stan wewnętrznej wolności, medytują latami lub modlą się, ale stan wolności, nie nadchodzi. Wielu ma intelektualne zrozumienie stanu oświecenia, wiele nauk w umyśle, całą ogromną bibliotekę, lecz wolność nie nadchodzi. Dlaczego? Nie poukładali swej przeszłości, nie rozwiązali wzorców, nie wyzwolili się z pajęczej sieci, nie zrozumieli istoty życia.