229683_poster_l-e1577127283725
Dostrzegając prawdziwe życie, twórzcie w Waszych umysłach, sercach, działaniach – świat Boga.
229683_poster_l-e1577127283725 - kopiuj
Uwierzcie w Waszą moc, kreujcie przyszłości, twórzcie wizję świata Miłości.
229683_poster_l-e1577127283725 - kopiuj - kopiuj
Im więcej miłości dasz, tym szybciej odkryjesz w Sobie Boga.
229683_poster_l-e1577127283725 - kopiuj - kopiuj - kopiuj
Ty możesz o Nim zapomnieć, On/ Bóg o Tobie z pewnością nie zapomni.
previous arrow
next arrow
Shadow

MÓJ REGRES

 

Kurs był ciekawy. Sporo się działo. Wiedza, którą przekazywano pozwoliła osiągnąć wewnętrzne skupienie i ciszę.

Jeden z uczestników zwrócił moją szczególna uwagę. Nie była to sprawa wyglądu zewnętrznego, lecz energii. Nie znałam go, jednak czułam jakąś bliskość, zaciekawienie.

Po zakończeniu kursu, nawiązaliśmy bliższy kontakt. Działo się coś dziwnego. Kiedy opowiadał mi o sobie, przed oczyma zaczęły pojawiać się sceny, znajome, bliskie, choć niewyraźne.

Przepełniała mnie miłość. Dlaczego? Byłam w związku i nie szukałam innego mężczyzny. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego pojawił się ten człowiek, co ma mi przekazać.

Od jakiegoś czasu szukałam swojej ścieżki w rozwoju duchowym. Próbowałam, czytałam, medytowałam. Wołałam do Boga o kierunek, wsparcie, pomoc. Czułam, że jestem za cienką ścianą, poza którą, jest to, czego szukam. Było to na wyciągnięcie ręki, odczuwałam już to, jednak było wciąż nieosiągalne.

Czułam się jak w amoku. Nie wiedziałam, co się dziej. Prosiłam o wskazówki, wyjaśnienie. Byłam niewypowiedzianie szczęśliwa. Zaczęłam pisać wiersze, które sypały się w sposób lawinowy. Zapisałam ich tylko kilka/są na tej stronie- w dziale wiersze/, innych nie zdążyłam.

W moim sercu grała cudowna muzyka, dusza śpiewała najpiękniejszą pieśń. Chciałam, aby trwało to przez wieczność. Ale nie mogło.

Miałam rodzinę. Zaczęły się problemy. Mąż nie rozumiał, co się ze mną dzieje, podejrzewał o zdradę. Jednak tak nie było.

Nie wiedziałam jeszcze, dlaczego nastąpiło to spotkanie, jednak z pewnością nie miało być początkiem nowego związku.

Wydarzyło się coś niesamowicie pięknego. Było to coś nowego, czego dotychczas nie znałam. Badałam to, przyglądając się uważnie.

Po kilku spotkaniach wiedziałam już, że spotkaliśmy się w jednym z poprzednich wcieleń.

Znałam metodę autoregresji. Kiedy energie zadomowiły się już, kiedy zaprzyjaźniłam się już z nimi, mogłam taką sesję przeprowadzić.

/Poniżej znajduje się zapis z sesji autoregresu/.

Był to bardzo burzliwy i bolesny/ze względu na wydarzenia w domu/ okres, jednak po pewnym czasie zrozumiałam, że był jednym z ważniejszych przystanków na mojej drodze.

Nasze Wyższe Jaźnie, Przewodnicy, stawiają na naszej drodze różne doświadczenia, czasami piękne, innym razem bolesne, każde jednak z  takich przeżyć jest nam potrzebne w  rozwoju. Mądrość, która jest ponad nami, wie, w którą stronę nas kierować, aby przyspieszyć rozwój. Często nie zauważamy tego, przyjmując trudy, za uciążliwość, fatum, pecha. A tak nie jest. Jeśli tylko potrafimy dostrzec wyższą mądrość w naszym życiu, wszystko staje się nagle jasne, zrozumiałe, potrzebne.

Te doświadczenia miały wstrząsnąć moim sercem i przypomnieć mi, czym jest prawdziwa miłość, wysokie wibracje, wieczność. Trochę to kosztowało, ale było warto, bo podczas tej lekcji otworzyło się wiele wewnętrznych drzwi, zrozumiałam wiele prawd, nawiązałam wiele duchowych kontaktów.

Nastąpił nowy etap w moim życiu.

Oto zapis dokonany bezpośrednio po sesji. Byłam jeszcze pod wpływem energii ogromnej miłości. Nawet teraz, kiedy przepisuję ten tekst, dokładnie odczuwam tamte emocje.

?1. Pierwszy obraz.

Dziewczyna ok.20 lat. Wysoka, szczupła, blondynka. Włosy splecione w warkocz. Chłopiec ? właściwie młody mężczyzna, wysoki, silny, włosy ? bardzo jasny blond, obcięte równo na wysokości karku. Ciągle rozwiane.

Pochodzili z jednej, niedużej wioski, która liczyła zaledwie kilkanaście domów. Były one niewielkie, czyste, przy każdym mały ogródek. Cała wioska położona bardzo malowniczo, między polami, pełnymi kwiecia kolorowymi łąkami. Bokiem płynęła niewielka rzeczka. Zimą wioska przypominała obrazek jak z bajki.

Spowita grubą warstwą śniegu z małymi domkami, w których ciepłym światłem mrugały małe okienka.

Z kominów leniwie unosił się w górę szary dym. Duże płatki śniegu odbijały promienie słońca i wydawało się, że z nieba lecą małe płatki srebra. Na dachu każdego domku leżała puchata pierzyna śniegu.

Wyraźnie odczułam, że w wiosce mieszkają życzliwi, mili ludzie.

Chłopiec i dziewczyna znali się od dziecka. Razem bawili się nad brzegiem rzeki, biegali po łąkach, okolicznych lasach.

To, co opisałam wyżej widziałam i czułam w kilku migawkach.

2. Drugi obraz.

Dziewczyna i chłopiec bardzo zakochani, trzymający się za ręce biegną przez łąkę, przez las, do człowieka, szlachcica, który jest właścicielem ich wioski.

Jest to człowiek w średnim wieku, ze sporym brzuszkiem, sumiastym wąsem. Jest przyjacielem, choć nie dosłownie, młodej pary.

Pełen życzliwości, wyrozumiałości i mądrości.

Nie jest wyzyskiwaczem chłopskich dusz. Raczej ich opiekunem. Czeka na chłopca i dziewczynę, aby udzielić im błogosławieństwa i dać parę groszy na wesele.

Ewa i Janek, szczęśliwi, weseli, biegną przez las. Jest pełnia lata ok. 1770 r.

Przez całą drogę ich dłonie są połączone. Serca przepełnione czułością, oddaniem, ufnością. Rozmawiają wesoło, często śmieją się. Kiedy ich oczy spotykają się, wyrażają tyle miłości, że słowa nie są potrzebne. Zmęczeni docierają na niewielką polanę w lesie. Jest to ulubione miejsce spotkań z czasów, kiedy nieśmiało budziła się ich miłość.

Usiedli pod brzozą. Chłopiec oparł się plecami o drzewo. Dziewczyna usiadła blisko niego i oparła głowę na jego ramieniu. Tulili się do siebie niewinnie, nie przeczuwając, że miejsce to będzie bardzo ważne w ich wspomnieniach.

Nie czuli żaru namiętności, nie wiedzieli, co to seks. Połączyła ich ogromna miłość, delikatna, nieśmiała, pełna oddania.

Rozmawiali o przyszłości. Potrzeba bliskości była w nich tak ogromna, że przytulenie odbierali jako rozłąkę. Pieścili się delikatnie i niezręcznie, sami nie rozumiejąc, co się z nimi dzieje.

Ewa po raz pierwszy poczuła szybki oddech swego narzeczonego na szyi. Po raz pierwszy czuła rozszalałe bicie jego serca.

Ich pierwsze zbliżenie było nieporadne, ale pozwoliło im, choć na chwilę połączyć swe dusze i ciała.

Pozwoliło poczuć się jednością. Po dłuższej chwili pełni radości, pobiegli do swego opiekuna.

Powitał ich na ganku. Trzymał w dłoni filiżankę. Uśmiechając się serdecznie, zapytał o plany związane z weselem. Przed odejściem dał im monetę. Wiem, że była jedna, nie wiem jaka była jej wartość.

3. Trzeci obraz.

Niewielka izba. Nie widzę jej całej. Tylko fragmenty. Pod oknem, przy ścianie na wprost drzwi stoi kołyska. Niska, drewniana. W środku dwoje małych dzieci. Właściwie niemowlęta. Chłopcy ? bliźniacy. Nad nimi nachylona Ewa. Buja lekko kołyskę. Co jakiś czas poprawia kołderkę, głaszcze dzieci delikatnie po główkach.

Warkocz spada na ramię, opierając się o brzeg kołyski. Siedzi na stołku. W oczach, gestach kobiety jest ogromnie dużo macierzyńskiej miłości, tkliwości.

Dzieci śpią. Ich buźki są radosne. Z boku przy stoliku siedzi mężczyzna. Pierwsze wrażenie ? ciemne włosy, jest zły. Po zadaniu pytania i polecenia o jaśniejszy obraz widzę, że ma na głowie czapkę, jakąś ciemną, włochatą. Wstaje, podchodzi do żony i daje jej coś małego. Początkowo nie widzę, co to jest. Potem zauważam, że to pierścionek. Zrobiony własnoręcznie przez Janka.

Ewa uśmiecha się czule i dziękuje. Wraca do dzieci.

Janek był zły, chciałby dać Ewie, piękniejszy podarek, prawdziwy pierścionek. Nie stać ich na to.

4. Czwarty obraz.

Jest zima. Minęło 9 lat. W drzwiach domku stoi mężczyzna. Na jego rękach leży chłopiec. Mam wrażenie, że jest sztywny. Zadaję pytanie. Dziecko nie żyje. Ojciec kładzie dziecko na wóz wypełniony sianem. Jedzie do lekarza, do pobliskiego miasteczka, aby wystawił akt zgonu. Mimo ogromnego bólu, ojciec nie płacze. Jego mądrość jest ogromna. Nie ma pretensji do Boga. Dziękuję mu za to, co dostał od losu. Potrafi pogodzić się z ?boskim wyrokiem?..

Mimo młodego wieku ok. 30 lat., jego wewnętrzna mądrość, duchowa dojrzałość są zastanawiająca i godna podziwu.

Ale takie jest życie tej pary..

Nawet, kiedy to piszę, czuję to, co wtedy, kiedy widziałam te obrazy miłość, szacunek, czułość, wewnętrzny spokój i promieniujące światło. Takie musiało być ich życie. Pełne prostoty, niezbyt bogate, ale jakże piękne mądrością i miłością.

5. Piąty obraz.

Drugi syn został księdzem. Finansowo pomagał im szlachcic. Darzył ich ogromną sympatią. Podziwiał mądrość.

Syn jest księdzem. Ma swoją parafię. Rodzice są starszymi ludźmi. Przyjechał zabrać ich do siebie. Stoją na cmentarzu, przy grobie ( chyba Kacperka/. Grób jest zadbany, są na nim kwiaty. W koło grobu zrobiony płotek. Jest też tabliczka. Widziałam imię, nazwisko, datę. Zapamiętałam tylko imię.

Ksiądz stoi w środku. Po bokach matka i ojciec. Przyciska ich do siebie, otaczając ramionami. Wiedzą, że już tu nie wrócą. Żegnają  synka. Żegnają życie, które tu spędzili.

6. Szósty obraz.

Ten obrazek trwał bardzo krótko i właściwie wiele informacji usłyszałam, a nie zobaczyłam.

Plebania. Janek zmarł. Był mocno starszym człowiekiem. Ewa żegna go, pełna  straszliwej tęsknoty, wie, że będzie jej ciężko żyć bez przyjaciela.

Niedługo umiera i ona. Ich wspólny grób. Rok śmierci Ewy 1837.

Ich syn ? ksiądz był prawdziwym kapłanem, prawym człowiekiem.

 

 

Kurs Huny, kilka lat temu. Wykładowcą był starszy mężczyzna. Kiedy dowiedziałam się o kursie, postanowiłam poszukać informacji o prowadzącym. Na naszym rynku, dostępna była jego książka. Widziałam jego zdjęcie, ale poza sympatyczną twarzą starszego człowieka, nic mnie w niej nie poruszyło. Coś jednak ciągnęło mnie na ten kurs.

Nie przypuszczałam nawet, że spotkam ogromną miłość sprzed wieków.

 

Już pierwsze spotkanie, wywołało niesamowite przeżycia.

Ogrom ciepła, serdeczności, miłości wypełniał aurę tego człowieka. Pierwsze spojrzenie w jego oczy i moje serce zaczęło szybciej bić, duszę przepełniała cudowna wibracja miłości.

 

Pierwszy kontakt, choć przez tłumacza był ciepły, sympatyczny. Musiałam powiedzieć, co odczułam, choć nie wszystko. Tylko tyle, że jest wspaniałym, pełnym miłości człowiekiem. Henry podszedł i pogłaskał mnie po głowie.

Cudowne odczucie bliskości, oto, co czułam. Znajoma energia. To tak, jakbyśmy znali się od lat i byli bardzo blisko związani uczuciem ogromnej miłości.

 

Znałam już te wibracje. Miałam doświadczenie po poprzednim spotkaniu. Wiedziałam, że dzieje się coś cudownego, nie związanego z obecnym wcieleniem.

 

Na początku zajęć każdy z uczestników podchodził do innych i wymienialiśmy się uściskami, mówiliśmy sobie kilka miłych słów, aby poznać się i zaprzyjaźnić.

Przyszła moja kolej. Każdemu  ciepłe spojrzenie i sympatyczne słowo. Kiedy podeszłam do Henrego, zupełnie niespodziewanie dla samej siebie pocałowałam go w dłoń.

Tak jak całuje się matkę lub ojca w dowód miłości, szacunku, wdzięczności.

Słowa miłości popłynęły same wprost z serca. Henry odwzajemnił się takimi samymi i ucałował mnie po ojcowsku.

To było niesamowite.

Następne odczucie bliskości, ciepła, miłości.

Byłam trochę speszona swoją reakcją. Nikt nie postąpił podobnie. Było mi po prostu głupio. Co pomyślą inni?

Miałam w oczach łzy wzruszenia i nie rozglądałam się specjalnie, ale w czasie przerwy jedna z uczestniczek kursu, podeszłą do mnie i powiedziała, że widziała tę scenę i miała również w oczach łzy. Wzruszyła się tak, jak i ja.

 Nie znam niemieckiego, kontakt był utrudniony, ale przez cały dzień zajęć przepełniała mnie miłość.

Na koniec pierwszego dnia henry zadał zadanie domowe.

Mieliśmy cofnąć się do dzieciństwa i przypomnieć sobie jakieś wydarzenia. Nie mogłam jednak skupić się, myśląc cały czas o  Henrym. Tak mało o nim wiedziałam. Byłam ciekawa wielu spraw, jego rodziny, żony.

W nocy przyśnił mi się Henry. Spacerowaliśmy po mieście, w którym odbywał się kurs, a on opowiadał mi o swojej rodzinie. Mówił o żonie, która zmarła przed kilku laty i jeszcze innych sprawach. To był długi cudowny spacer. Trzymałam go pod rękę, jak starego kochanego przyjaciela.

 

Na drugi dzień każdy opowiadał o swoich przeżyciach, ja wspomniałam tylko, że spacerowałam z Henrym całą noc.

Na przerwie podeszłam do niego i powiedziałam, co mi się śniło. Spytałam o żonę. Potwierdził, zmarła przed kilku laty.

Na zakończenie wymieniliśmy kilka zdań, mówiąc o miłości i wzajemnej sympatii. Moja znajomość niemieckiego wystarczyła zaledwie do powiedzenia i zrozumienia kilku  zdań.

 Henry wyjechał, ale pozostało uczucie zaciekawienia, kim jest, kiedy spotkaliśmy się i dlaczego odczuwałam taką niesamowita miłość.

 Znałam metodę. Zastosowałam ją.

Oto wspomnienie inkarnacyjne.

Chyba II połowa XVII w.

 

 1. OBRAZ

 Jestem małą dziewczynką, mieszkam z ojcem i nianią. Mamy duży dom, piękny ogród. Widzę siebie siedzącą przy ogromnym stole, obok ojciec. Mama zmarła przy porodzie.Jestem kochana, bezpieczna. Ojciec jest bardzo czuły, troskliwy. Cała miłość przelał na mnie. Jestem jego skarbem.

 2. 

Dzieje się coś złego. Zamieszanie. Mamy opuścić dom. Ojciec jest zmartwiony. Był wysokim urzędnikiem. Teraz następuje jakby zmiana władzy. Jest zdegradowany. Musimy uciekać. Nastają inne rządy. Ojciec uważany jest za zdrajcę, ponieważ jest przedstawicielem starej władzy. Bardzo się martwi. Chce mi zapewnić wysoki poziom życia, bezpieczeństwo. To, co się dzieje sprawia, że nie wie, czy sobie poradzi.

3.

Mieszkamy w Paryżu. Mam ok.19 lat. Ukrywamy się pod zmienionym nazwiskiem. Przechodzimy szybko ulicami. Jest czas niepokoju, chaosu, wiece na ulicach. Dużo mieszczan.Jesteśmy ubrani skromnie. Jestem w długiej sukni, okryta peleryną, z kapturem na głowie.Chodzimy wszędzie razem. Ojciec bardzo mnie kocha. Troszczy się o mnie. Mieszkamy w małym mieszkanku.Dwa pokoiki, ale umeblowane gustownie, starannie i czysto.Nasza wzajemna obecność wystarcza nam do życia. Choć obecny jest ciągły niepokój, jesteśmy szczęśliwi.

 4 .

Przechodzimy ulicą. Szybko nie rozglądając się na boki.Nagle moją uwagę przykuwa młodzieniec. Jest piękny i taki bezpośredni, pewny siebie, radosny, rozwiane włosy. Ojciec nie chce się zatrzymać, a ja bardzo chcę się przyjrzeć. Moje serce zaczyna bić szybciej.

 5.

Jesteśmy już ?po słowie? z moim ukochanym. Pokój naszego mieszkanka. Ojciec leży na sofie jest umierający.Nie chcę żeby odszedł. Tak bardzo go kocham. To jest ogromna, głęboka miłość. Ojciec płacze. Od dawna chorował.Tak bardzo bał się, że będzie musiał mnie zostawić samą. Nie chciał tego. Trzymał się kurczowo życia. Nie mógł przecież zostawić swojej małej dziewczynki, samej na świecie, bez opieki kogoś bliskiego. Teraz może już odejść. Wie, że będę miała opiekuna. Nie będę sama. Ojciec jest już bardzo zmęczony. Ta walka o zdrowie, o przetrwanie, ciągłe ukrywanie i lęk przed opuszczeniem mnie zupełnie pozbawiły go sił. Tak bardzo nie chce umierać. Tak bardzo mnie kocha. Nie chce się rozstawać. Ale sił coraz mniej.

A ja tak bardzo się boję, że nie poradzę sobie bez jego miłości.Przepełniają mnie te same uczucia, które towarzyszyły spotkaniu z Henrym. To niesamowite. Trudne do opisania.Miłość, totalna wszechogarniająca miłość, czułość, ciepło.Nie można tego ubrać w słowa.Ojciec umiera. Ja płaczę. Dopiero odszedł, a ja już tęsknię, za jego spojrzeniem, dotykiem, sercem.

 6 .

 Spacerujemy z mężem i dziećmi. Mamy dwóch małych synków. Jesteśmy szczęśliwą rodziną.To zastanawiające, jak wieczna może być miłość. Jak uczucia, odczuwane prze wiekami, mogą odżywać w naszych sercach. Dlaczego spotkałam się z ojcem po latach?

 Myślę, że po to, by wznieść się na wyższe poziomy miłości.

Kochany Henry pojawił się, aby dokonało się dalsze oczyszczenie serca, abym przypomniała sobie czym jest miłość i dalej pracowała w tym kierunku.

Dalszy etap budzenia się serca.

 PRAWDZIWA JEST TYLKO MIŁOŚĆ.

 

 

 

 

Dodaj komentarz